- Z prezydentem Juszczenką można porozumieć się w bardzo prosty sposób, lecz tego porozumienia należy szukać w kontekście priorytetów narodowych - oświadczył w wywiadzie dla stacji telewizyjnej CNN, o czym poinformowały służby prasowe kancelarii prezydenckiej. Juszczenko ocenił, że zawiązany we wtorek sojusz między rządzącym Blokiem Tymoszenko a opozycyjną prorosyjską Partią Regionów jest "nienaturalny" i nie będzie trwał długo. - To jest chwila prawdy dla Ukrainy. Albo ten sojusz wciągnie nas w bagno, w stare porządki (...), albo siły, które zawsze stały na straży ukraińskiej niepodległości i demokracji, nadal będą integrowały Ukrainę z europejskimi i światowymi strukturami - powiedział Juszczenko CNN. Prezydent ostro skrytykował blok premier Tymoszenko za to, że we współpracy z Partią Regionów i komunistami przegłosował dzień wcześniej w parlamencie zmiany prawne znacząco uszczuplające kompetencje prezydenta. Deputowani tych ugrupowań pozbawili go m.in. wpływu na obsadę stanowisk ministerialnych i uprościli procedurę impeachmentu głowy państwa. - Jest to przewrót polityczny i konstytucyjny - oświadczył Juszczenko. W odpowiedzi na działania bloku Tymoszenko jej partnerzy koalicyjni z prezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona ogłosili, że opuszczają koalicję. Sama Tymoszenko zapowiedziała tymczasem, że nie zamierza wchodzić w koalicję z Partią Regionów i komunistami, a obecna koalicja rządowa nie ma "żadnej alternatywy". Według deputowanych bloku Tymoszenko, pani premier także gotowa jest zawiesić broń w walce z prezydentem. Stawia jednak warunki: chce usłyszeć przeprosiny za oskarżenie jej o zdradę stanu oraz domaga się ukarania prawdopodobnego autora tych oskarżeń, szefa kancelarii prezydenckiej Wiktora Bałohy. Dwa tygodnie temu jeden z zastępców Bałohy, Andrij Kysłynski oświadczył, że milczenie Tymoszenko w sprawie wydarzeń w Gruzji to wynik jej umowy z Kremlem. W zamian za pasywną postawę szefowej rządu wobec wojny gruzińsko-rosyjskiej - mówił wówczas przedstawiciel Juszczenki - kierownictwo Rosji ma ją poprzeć w wyborach prezydenta Ukrainy w 2010 roku. Urzędnik powiedział, że na poparcie Tymoszenko Rosjanie wydzielili już "blisko 1 mld dolarów", a koordynacją projektu "Wybory 2010", którego celem jest promowanie pani premier na stanowisko następnego prezydenta, będzie zajmować się ulokowane w Moskwie specjalne centrum.