- Zgodnie ze światową praktyką gaz powinien być sprzedawany na pierwszej granicy - powiedział prezydent w niedzielę wieczorem w wywiadzie dla stacji telewizyjnej "Inter". Juszczenko uważa, że obecny model transportowania błękitnego paliwa z Rosji na zachód Europy zmniejsza rolę Ukrainy jako ważnego państwa tranzytowego. - Według tego modelu Ukraina w polityce tranzytowej Europy nie istniała. Gaz, który jest tam przesyłany, Rosjanie sprzedają (odbiorcom europejskim) na granicy zachodniej (Ukrainy), a nie wschodniej - podkreślił szef państwa. Zdaniem ukraińskiego prezydenta proponowane przez niego rozwiązania dadzą Ukrainie większe możliwości w zakresie ustalania stawek za tranzyt gazu przez jej terytorium. - Powinniśmy szukać partnerów z punktu widzenia stawek tranzytowych. Jeśli dziś za przesyłanie gazu tranzytem bierzemy 1,7 dolara (za 1000 metrów sześciennych gazu na odcinku 100 kilometrów), a Słowacy i Czesi po 4 dolary, natomiast Niemcy 6 dolarów, to uważam to (...) za naszą przegraną - oświadczył. Przesunięcie punktów sprzedaży gazu z Rosji ze wschodniej na zachodnią granicę Ukrainy dałoby Kijowowi nie tylko więcej pieniędzy za tranzyt gazu, lecz także pozwoliłoby uniknąć sytuacji, do której doszło na początku stycznia. Oskarżając Ukrainę o kradzież swego gazu rosyjski Gazprom odciął wówczas jego dostawy dla Ukraińców, a następnie zamknął kurek z surowcem, który płynął do Europy. Jeśli zamysł Juszczenki zostałby wcielony w życie, a państwa zachodnie kupowałyby gaz na granicy z Rosją, Moskwa nie miałaby podstaw, by twierdzić, że Ukraina nielegalnie podbiera paliwo należące do Gazpromu. Prezydent nie ukrywa, iż proponowane przez niego rozwiązania mają doprowadzić do integracji Ukrainy z europejskim rynkiem gazowym. Ważnym elementem tego projektu jest "głęboka reforma narodowego rynku" gazu - powiedział. Juszczenko oświadczył przy tym, iż zmianami obowiązującego porządku przesyłania gazu z Rosji na Zachód zainteresowana jest zarówno Ukraina, jak i państwa unijne. Ukraina i UE podpisały 23 marca w Brukseli deklarację, w której Kijów - w zamian za unijne wsparcie w modernizacji swych gazociągów - zobowiązał się do zapewnienia większej przejrzystości w dostępie do nich, a także do równego traktowania wszystkich inwestorów. Deklaracja przewiduje m.in. utworzenie niezależnej spółki, która zarządzałaby systemem przesyłu gazu na Ukrainie oraz dopuszczenie firm z UE do podziemnych magazynów surowca na ukraińskim terytorium. Rosja uznała podpisanie tego dokumentu za "nieprzyjazny krok", a premier Władimir Putin określił go jak "nieprzemyślany" i "nieprofesjonalny".