- Poprosili naszą charge d'affaires (w Birmie), by się udała do stolicy (Najpjidawu) na spotkanie z członkami rządu" birmańskiego - oświadczył rzecznik Departamentu Stanu Sean McCormack. Pani Shari Villarosy, która jest charge d'affaires, nie poinformowano o planowanym temacie rozmów. W Birmie przez prawie dwa tygodnie trwały w drugiej połowie września masowe protesty, podczas których demonstranci, wśród nich mnisi buddyjscy, domagali się powrotu demokracji w kraju rządzonym od 45 lat przez junty. Według oficjalnych danych, podczas rozpędzania przez siły birmańskie prodemokratycznych demonstracji w Rangunie zginęło 10 osób, w tym dwóch cudzoziemców, a ponad 200 osób odniosło obrażenia. Źródła w opozycyjnej partii birmańskiej Narodowa Liga na rzecz Demokracji poinformowały jednak w czwartek, że śmierć poniosło 200-300 mnichów, przy czym niektórych zakopano żywcem. Telewizja birmańska podała w czwartek, że w trakcie manifestacji aresztowano ponad 2000 osób, z których prawie 700 już uwolniono.