"Jestem człowiekiem kompromisu. Dobrze jest składać propozycje, dobrze mieć wiele inicjatyw, ale jako przewodniczący Komisji Europejskiej, nie jesteś tym, kto o nich decyduje. Robią to Rada ministrów UE, Rada Europejska" - powiedział w wywiadzie dla brukselskiego portalu Politico. Zasugerował jednocześnie, że wolałby być mniej obciążonym pracą, a takie jest - jego zdaniem - stanowisko szefa Rady Europejskiej, które obecnie zajmuje Donald Tusk. "Łatwiej jest mieć pracę na część etatu niż na cały etat. Szef Komisji pracuje 18 godzin dziennie. Przewodniczący Rady Europejskiej mniej, powiedzmy" - oświadczył, wywołując śmiech przysłuchujących się na żywo rozmowie. Prowadzący wywiad obiecał, że następnym razem zapyta Tuska, czy ma taką samą opinię. "Tak, ma taką samą" - odparł szef KE. Juncker ujawnił, że nie był proszony o to, by pozostać w urzędzie na kolejną kadencję. Tłumaczył, że decyzja, by zakończyć po pięciu latach pracę w roli szefa KE, dała mu niezależność od chcących wpływać na jego decyzje szefów państw i rządów. Szef KE przyznał, że lubi prezydenta USA Donalda Trumpa, choć nie zgadza się z nim w wielu kwestiach. Jak wskazał, dobre relacje na poziomie ludzkim pomagają w prowadzeniu trudnych negocjacji. Luksemburczyk kolejny raz opowiedział się za zmniejszeniem liczby komisarzy, bo uważa, że nie ma wystarczającej liczby tek do objęcia dla przedstawicieli wszystkich 28 państw członkowskich. "Jestem za tym by zmniejszyć liczbę komisarzy, ale decyzje w tej sprawie podejmują rządy" - zaznaczył. Juncker zdradził ponadto, że po raz ostatni sam prowadził samochód w 2009 r. i musi odnowić prawo jazdy, by móc się poruszać autem po odejściu z urzędu.