"Jestem bardzo zawiedziony odpowiedzią niektórych (krajów) na kryzys uchodźczy" - powiedział Juncker w wywiadzie dla poniedziałkowego wydania dziennika "Sueddeutsche Zeitung". "Ten, kto nie chce przyjąć (ludzi) o innym kolorze (skóry) lub innym wyznaniu, ten pochodzi ze świata, w którym panują wyobrażenia, które - jak uważam - nie pasują do pierwotnej misji UE" - zaznaczył szef KE. Zdaniem Junckera, gdyby problem z uchodźcami miał miejsce wcześniej, a kraje pretendujące do Unii postępowałyby w taki sposób, jak obecnie, to "dostęp (do UE) zostałby dla nich zamknięty". Pytany o pomysł obcięcia tym krajom środków z funduszy strukturalnych, Juncker odpowiedział: "Czasami miałbym ochotę tak postąpić. Nie uważam jednak, że należy teraz biegać po Europie z maczugą. Jeżeli będziemy teraz grozić, że zabierzemy dotacje, to nie przyczynimy się do powstania solidarności na chociażby minimalnym poziomie". Szef KE zastrzegł, że "solidarność nie jest jednokierunkową uliczką". Przypomniał, że KE wdrożyła w tym tygodniu postępowanie przeciwko Polsce, Węgrom i Czechom za nieprzyjmowanie uchodźców w ramach programu relokacji. "Podjęte decyzje są obowiązującym prawem, nawet jeśli samemu głosowało się przeciwko" - zaznaczył. Juncker pozytywnie ocenił wzmocnienie współpracy niemiecko-francuskiej. "Europie potrzebna jest niemiecko-francuska solidarność" - powiedział. Zastrzegł, że "nie wystarczy, że Niemcy i Francja pójdą do przodu". "Nie wszyscy przyłączą się tak spontanicznie, jak bywało to kiedyś, gdy byliśmy nieliczni" - zauważył. Z Berlina Jacek Lepiarz