- Oświadczam, że wybory prezydenckie zakończyły się zwycięstwem naszego kandydata - powiedział jeden z polityków DOS Czedomir Jovanović. Według danych opozycji, dotychczasowy prezydent Slobodan Miloszević otrzymał 35,01 proc. głosów. Jovanović powiedział, że do obliczenia pozostało jeszcze tylko około 130 tysięcy głosów. Do głosowania uprawnionych było ponad 7,7 mln osób, z których - według opozycji - około 75 proc. wzięło udział w wyborach. Oficjalne wyniki mają być znane do jutra wieczorem. Postkomuniści Miloszevicia nadal nie przyznają się do porażki, twierdząc, że ich kandydat nieznacznie prowadzi. Tymczasem z ostatecznych prognoz niezależnego Centrum Na Rzecz Wolnych Wyborów w Belgradzie wynika, że Kosztunica dostał 54 proc. głosów, zaś urzędujący prezydent Slobodan Miloszewić 37 proc. Z obliczeń Centrum wynika, że gdyby Miloszewić chciał ogłosić swoje zwycięstwo, musiałby sfałszować co najmniej sześćset tysięcy głosów. Oficjalnych wyników niedzielnych wyborów wciąż nie podała jeszcze Państwowa Komisja Wyborcza (mają zostać opublikowane najpóźniej jutro wieczorem). Przywódcy Zachodu nie mają jednak wątpliwości, co do tego, kto zwyciężył. Podczas otwarcia sesji Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego w Pradze, prezydent Czech Vaclav Havel publicznie pogratulował zwycięstwa Kostunicy. Szef brytyjskiej dyplomacji Robin Cook stwierdził, że Miloszewić przegrał z kretesem. - Jedyne, co może teraz zrobić, by utrzymać się u władzy to użyć siły. To jednak byłoby katastrofalne dla narodu i dla całego regionu - stwierdził Cook. Zwycięstwo jugosłowiańskiej opozycji uznała także Francja, przewodnicząca w tym półroczu Unii Europejskiej. Zdaniem szefa francuskiej dyplomacji nadszedł już czas na zniesienie sankcji przeciwko Belgradowi. Hubert Vedrine zapowiedział, że zwróci się do Komisji Europejskiej, by jak najszybciej przedstawiła propozycje w tej sprawie.