Wybory parlamentarne i prezydenckie odbędą się w Jugosławii już za trzy tygodnie, a głównym kandydatem do zwycięstwa jest właśnie urzędujący przywódca. I to wcale nie dlatego, że - jak sugerowały wcześniejsze dane - cieszy się wyjątkowym poparciem, ale dlatego, iż zastraszona i słaba opozycja nie będzie raczej w stanie mu zagrozić. Specjalnie, by przedłużyć kadencję Miloszewicza, jugosłowiański parlament zmienił ordynację wyborczą. Teraz prezydent wybierany będzie przez cały naród, a nie - jak poprzednio - przez parlament. Władze w Belgradzie chcą zorganizować wybory także w Kosowie, prowincji nad którą kontrolę utraciły ponad rok temu, po kampanii nalotów NATO.