Malawijka, pełniąca dotąd obowiązki wiceprezydenta, nie została wybrana na urząd, lecz odziedziczyła go po śmierci prezydenta Bingu wa Muthariki, który w zeszły czwartek zmarł na atak serca. Niewiele zresztą brakowało, a nie zostałaby prezydentem kraju. Ministrowie z rządu Muthariki i dygnitarze z rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej nie chcieli dopuścić do jej zaprzysiężenia, twierdząc, że jako zdrajczyni powinna ustąpić z wiceprezydentury i nie sięgać po najwyższy urząd. Bojowniczka o prawa kobiet Wiceprezydentem Joyce Banda została w 2009 r. Na swoją zastępczynię wybrał ją Mutharika. Wykształcona w USA właścicielka fabryki odzieżowej i piekarni, a przede wszystkim znana w całym świecie bojowniczka o prawa kobiet miała mu zapewnić reelekcję i poparcie Zachodu, którego datki składają się na połowę budżetu tego biednego kraju, leżącego nad jeziorem Niasa. Tandem Mutharika-Banda wygrał wybory w 2009 r., ale już rok później doszło między nimi do wojny. Mutharika, 78-letni ekonomista, z reformatora i liberała z wiekiem i prezydenckim stażem przemieniał się w satrapę, a na swojego następcę szykował brata, Petera. Wobec protestów pani Joyce wyrzucił ją z partii i próbował odebrać wiceprezydenturę. Banda założyła własną, opozycyjna Partię Ludową i broniła się jak lwica. Malawi stało się jedynym na świecie krajem, w którym przez rok prezydent nie rozmawiał ze swoim zastępcą. Wojny o władzę mają w Malawi tradycję Wojny między prezydentami i namaszczanymi przez nich dziedzicami tronu mają już w Malawi tradycję. Bakili Muluzi, który w 1994 r. wygrał pierwsze wolne wybory i odsunął od władzy satrapę Kamuzu Bandę, składając w 2004 r. urząd sam wyznaczył na następcę Bingu wa Mutharikę. Liczył, że dziedzic będzie strzegł jego bezpieczeństwa i majątku, jakiego dorobił się jako władca. Mutharika jednak, aby wyzwolić się spod kurateli swojego dobrodzieja, już jako prezydent założył własną partię, a Muluziego zaczął ciągać po sądach za korupcję. Rząd zataił informację o śmierci prezydenta Pod koniec panowania zaczął szukać swojego następcy, a brat wydał mu się lepszym gwarantem bezpieczeństwa niż Joyce Banda i próbował się jej pozbyć. W zeszły czwartek Mutharika umarł na atak serca. Rząd zataił informację o śmierci prezydenta, ogłaszając, że wyjechał do Południowej Afryki na leczenie. W rzeczywistości ciało Muthariki wywieziono do Johannesburga, ponieważ z powodu kryzysu gospodarczego w stolicy kraju, Lilongwe, nie sposób było nawet prawidłowo przeprowadzić autopsji zwłok ani ich przechowywać. Kiedy Joyce Banda ogłosiła, że wobec niedyspozycji prezydenta przejmuje jego obowiązki, dygnitarze z partii rządzącej pod przywództwem Petera wa Muthariki oskarżyli ją o próbę przewrotu. Sami zaś pospiesznie próbowali zebrać parlament na pilną sesję, by poprawić konstytucję i uniemożliwić Bandzie sukcesję tronu. Skapitulowali, gdy prezes Sądu Najwyższego Lovemore Munlo orzekł, że to ich starania będą w istocie zamachem stanu. Przekazania władzy Joyce Bandzie jako wiceprezydentowi domagał się też Zachód i państwa afrykańskie, mające dość kłopotów z Mali. Będzie panować do końca prezydenckiej kadencji Przyparci do muru, zwolennicy zmarłego prezydenta dali za wygraną, a w sobotę Joyce Banda została zaprzysiężona na stanowisko prezydenta. Zgodnie z malawijską konstytucją będzie panować do końca prezydenckiej kadencji czyli do 2014 r. I nie będą to dla niej łatwe rządy. Będzie miała przeciwko sobie ministrów, którzy próbowali pozbawić ją władzy, i wrogich posłów z rządzącej partii, mających zdecydowaną większość w parlamencie. Przede wszystkim zaś Joyce Banda będzie musiała uporać się z pogłębiającym się gospodarczym kryzysem, do którego doprowadził jej poprzednik. Składając prezydencką przysięgę, Joyce Banda próbowała udobruchać swoich przeciwników, proponując im pojednanie i wyrzeczenie się zemsty. Trzecia z najbardziej wpływowych kobiet w Afryce Joyce Banda, córka policjanta, która w tym tygodniu obchodzi 62. urodziny, jest żoną Richarda Bandy, który w przeszłości pełnił obowiązki prezesa Sądu Najwyższego w Malawi, a także w pobliskim królestwie Suazi. Ma z nim trójkę dzieci. W ubiegłym roku magazyn "Forbes" uznał ją za trzecią z najbardziej wpływowych kobiet w Afryce po Ellen Sirleaf Johnson i minister finansów Nigerii Ngozi Okonjo-Iweali.