Kerry dodał, że jest otwarty na rozmowy z Iranem, który jest najważniejszym sojusznikiem szyickiego rządu w Bagdadzie. Zapytany o ewentualne naloty, John Kerry podkreślał, że dopuszcza taką możliwość. - Gdy dochodzi do morderstw, zamachów, masowych zabójstw, musimy to zatrzymać - mówił sekretarz stanu. Rebelianci z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu zajęli duże tereny w północnej i środkowej części kraju. Sunniccy rebelianci mieli też dokonać egzekucji na kilkuset irackich żołnierzach w Tikricie na północy Iraku. Amerykański prezydent Barack Obama mówił wcześniej, że Waszyngton rozważa wszelkie możliwości wsparcia irackiego rządu w walce z sunnickimi rebeliantami. Wiadomo jednak, że interwencja zbrojna w Iraku jest raczej mało prawdopodobna. Od wielu tygodni rebelianci z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu przejmują władzę w kolejnych miastach na sunnickiej północy Iraku. W ich rękach są już Faludża, Tikrit i Mosul. Marsz na Bagdad został na razie zatrzymany przez rządową armię, ale w zdobytych miastach islamiści wprowadzają własne porządki. Kobietom zakazano wychodzi z domów bez opieki mężczyzn, zabroniono też słuchać muzyki i "nieskromnie" się ubierać.