Ogłoszona w środę decyzja jest spełnieniem jednej z obietnic wyborczych Bidena. W ramach planu, osoby, które zaciągnęły kredyt, by opłacić studia, będą mogły zmniejszyć swój dług o 10 tys. dolarów lub 20 tys., jeśli byli odbiorcami tzw. grantów Pella, czyli subsydiów dla studentów z ubogich rodzin. Nowy plan obejmie do 43 mln osób Jak oznajmił Biały Dom, umorzenie długów obejmie do 43 mln osób, nie będzie dotyczyć jedynie 5 proc. najwięcej zarabiających Amerykanów, tj. tych o dochodach większych niż 125 tys. dolarów rocznie. Jednocześnie prezydent Biden zdecydował o przedłużeniu do końca roku obowiązującego moratorium na spłatę kredytów, wprowadzonego pierwotnie z powodu pandemii COVID-19. Biden zaznaczył, że umorzenie długów jest konieczne m.in. ze względu na szybki wzrost kosztów wyższej edukacji, które w ciągu ostatnich 40 lat zwiększyły się o 300 proc. - Nigdy nie będę przepraszać za pomaganie pracującym Amerykanom i klasie średniej - powiedział prezydent, odnosząc się m.in. do krytyki ze strony republikanów. Jak dodał, nikt nie narzekał, kiedy umarzano pożyczki przedsiębiorstw udzielone w czasie pandemii. Zapewnił też, że działanie to nie będzie miało "znaczącego efektu" na inflację. Od "za mało" do "za dużo" Wcześniej lider republikanów w Senacie Mitch McConnell określił plan prezydenta jako "szalenie niesprawiedliwą redystrybucję majątku" na korzyść bogatszych. - Demokraci dosłownie używają pieniędzy pracujących Amerykanów, by kupić sobie trochę entuzjazmu swojej politycznej bazy - powiedział polityk. Z kolei część polityków lewicy krytykowała Bidena za to, że ogłoszony plan jest jedynie kroplą w morzu potrzeb. Według Białego Domu, łączna wartość długu z tytułu kredytów studenckich to 1,6 bln dolarów, zaś pożyczki zaciągnęło 45 mln osób. Średni roczny koszt czesnego na uczelniach to ok. 21 tys. dolarów.