Podczas odbywającej się w ramach konwencji Republikanów w Minneapolis-St.Paul dyskusji panelowej, w której wzięli udział głównie dyplomaci i stratedzy z "realistycznej" szkoły polityki międzynarodowej, były sekretarz stanu Lawrence Eagleburger roztoczył czarny scenariusz w wypadku zwycięstwa w wyborach prezydenckich demokratycznego kandydata Baracka Obamy. - Jeżeli Obama zostanie wybrany, Izrael coś zrobi, czy to się nam podoba, czy nie - powiedział Eagleburger sugerując, że chodzi o atak lotniczy na irańskie instalacje atomowe. Jego zdaniem, trzeba się z tym liczyć, gdyż "w ostatecznym rozrachunku może to być (dla Izraela) jedyne rozwiązanie problemu". Tezę, że wybór Obamy może skłonić Izrael - najbliższego sojusznika USA na Bliskim Wschodzie - do prewencyjnej operacji w Iranie, postawił wcześniej inny znany strateg polityczny, były doradca prezydenta Clintona Dick Morris. Ewentualny atak Izraela - jak zwrócił uwagę uczestniczący w panelu były ambasador USA w Niemczech Richard Burt - "byłby przez Iran uznany za atak izraelsko-amerykański". Dlatego Burt wystąpił przeciwko popieraniu siłowego rozwiązania konfliktu. - Militarna opcja jest najprostsza, ale i najtrudniejsza. Nie jest to coś, do czego ja bym zmierzał - powiedział. Także były sekretarz marynarki wojennej, emerytowany admirał John Lehman oponował przeciwko użyciu siły wobec Iranu. - Irańczycy chcą broni nuklearnej i nie sądzę, abyśmy mogli im w tym przeszkodzić. Pomysł militarnego rozwiązania jest jednak niedobry. Nie ma czegoś takiego, jak 'chirurgiczne bombardowanie'. Zawsze ginie wtedy ludność cywilna, jak niedawno znowu w Iraku i Afganistanie. Lepsza byłaby blokada morska Iranu, albo wysłanie lądowego desantu sił specjalnych. Ale to też akt wojny - powiedział. Burt polemizował z koncepcją bezpośrednich rozmów z przywódcami Iranu, lansowaną przez Obamę. - Nie powinniśmy się łudzić, że dialog z Iranem będzie łatwy. Nie wiemy kto tam naprawdę rządzi - jest wiele ośrodków władzy - więc nie jest jasne z kim właściwie należałoby rozmawiać. Tak więc otwarcie dialogu nie jest idealnym rozwiązaniem - powiedział. Zapytany o to, co przyszła administracja powinna zrobić w sprawie inwazji Rosji na Gruzję, Eagleburger odpowiedział, że jedynym środkiem są sankcje, ale wprowadzone nie jednostronnie, tylko razem z sojusznikami. Wyraził jednak powątpiewanie, czy nawet za pomocą sankcji uda się zmienić sytuację w Gruzji, tzn. zapobiec ostatecznemu oderwaniu się od niej Abchazji i Osetii Południowej. - Tego się nie da odwrócić - powiedział. Inny uczestnik panelu, były doradca prezydenta George'a H.W.Busha (seniora) ds. bezpieczeństwa narodowego Brent Scowcroft zwrócił uwagę na niechęć Europy Zachodniej do ostrzejszych kroków wobec Moskwy. - Po dwóch wojnach światowych Europa jest strategicznie wyczerpana - powiedział. Burt podkreślił, że przyszły prezydent USA - Obama lub McCain - stoi przed wyjątkowo trudnym zadaniem na arenie międzynarodowej. - Wszystko sprowadza się do tego, że wyzwania stojące przed nami są większe niż w przeszłości, a tymczasem mamy mniej środków do dyspozycji, niż w przeszłości. Musimy więc być mądrzejsi niż przedtem - powiedział. Dodał, że doświadczenie i wiedza McCaina w sprawach międzynarodowych pozwala jednak mieć nadzieję, że - jeśli zostanie wybrany na prezydenta - sprosta zadaniom. Pesymistycznie wypowiedział się na temat sytuacji USA na arenie międzynarodowej także John Lehman. - Wiele sił na świecie chce wykorzystać nasze problemy dla swoich celów, podczas gdy nikt nie wierzy, byśmy byli obecnie zdolni do nowej akcji (wojskowej) w jakimkolwiek miejscu naszego globu - powiedział emerytowany admirał. Dodał, że Pentagon przeżywa ogromne trudności, podobnie jak amerykańskie agencje wywiadowcze. Inny uczestnik dyskusji, republikański kongresman Jim Hoekstra, wiceprzewodniczący komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów, wystawił wywiadowi USA ocenę "C" -odpowiadającą polskiej 3+ lub 4-.