"Pełznącym przechodzeniem do sankcji gospodarczych przeciwko Rosji" nazwał działania Unii Europejskiej w związku z realizacją projektu South Stream przedstawiciel Rosji przy UE Władimir Czyżow. Wypowiadał się dla ITAR-TASS. Premier Bułgarii Płamen Oreszarski zarządził w niedzielę wstrzymanie rozpoczęcia budowy bułgarskiego odcinka South Streamu do zakończenia konsultacji z KE, która ma zastrzeżenia do procedury wyboru inwestora - konsorcjum z rosyjskim Strojtransgazem na czele. Strojtransgaz należy do biznesmena Giennadija Timczenki, objętego sankcjami USA po marcowej aneksji Krymu przez Rosję. - Trudno się oprzeć wrażeniu, że decyzja o blokadzie przez Komisję Europejską rozpoczęcia przez Bułgarię prac przy South Stream została podyktowana czysto politycznymi względami - powiedział Czyżow. Na początku czerwca komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger jasno uzależnił realizację planów budowy South Streamu przez Gazprom od postawy politycznej Rosji w kryzysie na Ukrainie. "South Stream ma bezpośredni związek z Ukrainą" Czyżow zaznaczył, że UE nie objęła swoimi sankcjami Strojtransgazu, toteż obecna sytuacja jest "testem na to, czy Unia jest w stanie prowadzić politykę niezależną od USA". Zwrócił też uwagę, że decyzja o wstrzymaniu przez Bułgarię prac przy South Streamie zapadła po wizycie w Sofii amerykańskich senatorów. Dwa dni przed wizytą amerykańskich senatorów w Sofii ambasador USA w Bułgarii Marcie Ries przestrzegła bułgarskie firmy przed współpracą z rosyjskimi koncernami objętymi sankcjami USA po aneksji Krymu. - South Stream niewątpliwie ma bezpośredni związek z Ukrainą, gdyż po jego powstaniu kraj ten straci swój status tranzytowego monopolisty - podkreślił Czyżow. Powiedział, że zablokowanie przez KE realizacji projektu gazociągu to ostrzeżenie dla krajów, które dążą do porozumienia o stowarzyszeniu z UE. Oświadczył, że na rząd Bułgarii wywierano nader silną presję, nim zdecydowała się wstrzymać budowę. - Pragnę zauważyć, że w ten sposób KE postąpiła z krajem, który jest pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej - powiedział Czyżow, podkreślając, że to sygnał ostrzegawczy dla tych krajów, które pragną się z Unią stowarzyszyć, czyli "będą mieć znacznie mniejsze możliwości obrony własnego punktu widzenia". - Mam nadzieję, że sygnał ten będzie usłyszany w Kijowie, Tbilisi i Kiszyniowie - dodał Czyżow. Kolejny rurociąg omijający Ukrainę Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, mający zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej z pominięciem Ukrainy. Przepustowość South Streamu ma wynieść 63 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rura ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Ma to być kolejny - po Nord Stream - rurociąg omijający Ukrainę. Bułgarski, lądowy odcinek magistrali o długości 540 km ma mieć trzy tłocznie i jedno odgałęzienie liczące 59 km długości.