Jak zaznaczył premier Bułgarii Płamen Oreszarski, po spotkaniu z amerykańskimi senatorami Johnem McCainem, Christopherem Murphym oraz Ronem Johnsonem, w sprawie inwestycji "były pytania ze strony Brukseli i w zależności od wyniku konsultacji zostanie podjęta decyzja". - Projekt będzie kontynuowany wyłącznie, jeżeli zostaną usunięte wszystkie zastrzeżenia Brukseli i po uzgodnieniu z Komisją Europejską dalszego wykonania - dodał. Kolejny rurociąg omijający Ukrainę Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, który ma zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej z pominięciem Ukrainy. Przepustowość South Streamu ma wynieść 63 mld m sześc. gazu rocznie. Rura ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Bułgarski, lądowy odcinek South Streamu długości 540 km ma mieć trzy stacje kompresorowe i jedno, 59-kilometrowe, odgałęzienie. Będzie to kolejny, po Nord Stream, rurociąg omijający Ukrainę. Od początku inwestycję tę pod lupę wzięła Komisja Europejska, która uznała, że umowy podpisane z Gazpromem są sprzeczne z unijnymi przepisami. Oprócz Bułgarii podpisały je także Węgry, Słowenia, Grecja, Chorwacja i Austria. Jednak to rząd w Sofii został wzięty ostatnio na celownik przez Komisję. Bruksela rozpoczęła przeciwko niemu postępowanie, zarzucając złamanie zasad dotyczących zamówień publicznych i preferencyjne traktowanie spółek bułgarskich i rosyjskich. Na wstrzymanie prac naciskały na Bułgarię także Stany Zjednoczone. Waszyngton zagroził, że przy podejmowaniu decyzji o rozszerzeniu sankcji wobec Rosji, wpisze na czarną listę także bułgarskie spółki.