W czwartek, na nadzwyczajnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych w Brukseli postanowiono, że w ciągu tygodnia zostanie przygotowana nowa lista osób, które zostaną objęte sankcjami wizowymi i finansowymi - w formie zakazu wjazdu do UE oraz zamrożenia aktywów. Rozszerzenie "czarnej listy" ma związek z eskalacją walk na wschodniej Ukrainie, w tym z sobotnim ostrzałem Mariupola, w którym zginęło 30 osób. Odpowiedzialnością za eskalację UE obarczyła Rosję. Dziś na unijną decyzję zareagował Kreml. Minister spraw zagranicznych Sergiej Ławrow oświadczył, że UE "prowadzi destrukcyjną politykę, która zmierza donikąd". "Nadszedł czas, aby Unia Europejska przemyślała swoje postępowanie. Ta decyzja nikomu nie wyjdzie na dobre, szkodzi ona nie tylko obywatelom, ale także gospodarkom naszych krajów" - napisał szef rosyjskiego MSZ. Dodał, że jest "rozczarowany" i oskarżył UE o "antyrosyjskie nastawienie". "Bruksela patrzy na wydarzenia na Ukrainie jednostronnie i tym samym pozbawia siebie prawa do bycia bezstronnym arbitrem tego konfliktu" - stwierdził Ławrow. Zarzucił także władzom Ukrainy, że to one są odpowiedzialne za wzrost przemocy na wschodzie kraju i zapewnił, że rosyjskie propozycje dotyczące rozwiązania konfliktu "nadal są aktualne".