Wyniki konkursu na prezesa IPN Ukrainy ogłoszono w środę na stronie internetowej rządu w Kijowie. 33-letni Drobowycz jest doktorem filozofii, szefem programów edukacyjnych w Centrum Holokaustu Babi Jar i wykładowcą Narodowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Drahomanowa. Jest również ekspertem kijowskiego Instytutu Badań Społeczno-Gospodarczych. Konkurs na szefa IPN rząd ukraiński ogłosił na początku października. Zgłosiło się do niego 17 kandydatów. W listopadzie, po pokonaniu kolejnych etapów konkursu, pozostało ich dwóch: Drobowycz i historyk Wasyl Jabłoński z Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. W listopadzie serwis internetowy "Historyczna Prawda" zwrócił się do nich z prośbą o określenie swojej wizji działalności w IPN. Drobowycz, pytany o powód ubiegania się o stanowisko prezesa tej instytucji, odpowiedział, że "chce, by oficjalna polityka pamięci na Ukrainie była bardziej wyważona i liberalna". Oświadczył wówczas, że działania IPN powinny być zrozumiałe dla płatników podatków, by nie był on odbierany jako miejsce "agitacji, walki ideologicznej i propagandy, lecz stał się instrumentem (...) dialogu społecznego i wzmacniania zdrowej tożsamości". Drobowycz mówił również, że należy "dokładać starań na rzecz zachowania pamięci o wspólnej historii Ukraińców oraz ukraińskich Polaków, Żydów, Ormian, Tatarów, Greków, Bułgarów i innych". Nowy szef IPN pytany był także, jakich granic nie należy przekraczać w polsko-ukraińskich dyskusjach na temat wydarzeń II wojny światowej. "Uważam, że we wszystkich podobnych dyskusjach czerwoną linią jest prawda historyczna i uczciwość. Tylko jej nie można lekceważyć. Reszta to o wiele mniej zasadnicze sprawy" - ocenił. Wiatrowycz krytykuje: Zła decyzja rządu Poprzedni szef IPN Wołodymyr Wiatrowycz uznawany jest w Polsce za apologetę działalności OUN-UPA. Z drugiej strony zasłynął z otwarcia ukraińskich archiwów KGB oraz uwolnienia swego kraju od symboliki sowieckiej. Po ogłoszeniu wyniku konkursu na swojego następcę Wiatrowycz, który od kilku dni jest deputowanym do parlamentu, oświadczył, iż wybór Drobowycza nie jest dobrą decyzją. "Kolejna zła decyzja kadrowa rządu (...). To już nawet nie błąd, ale zwrot w zupełnie inną stronę. W polityce pamięci narodowej może zabraknąć miejsca dla Ukrainy i dla Ukraińców" - napisał na Facebooku. Wiatrowycz był często krytykowany w Polsce m.in. za tezę, że konflikt polsko-ukraiński podczas II wojny światowej i w okresie powojennym, w tym ludobójstwo na Wołyniu, był konfliktem zbrojnym między polskimi i ukraińskimi formacjami podziemnymi. Wiatrowycz, który jako historyk bada ukraiński ruch narodowowyzwoleńczy, przekonuje, że "szacunek wobec UPA na Ukrainie nie ma antypolskich konotacji, a Ukraińcy uważają tę formację za bohaterską nie z powodu jej udziału w konflikcie polsko-ukraińskim, lecz z racji zaciętej walki przeciwko reżimowi komunistycznemu". W 2017 roku kierowany przez Wiatrowycza IPN oświadczył, że w związku z brakiem reakcji władz Polski na niszczenie znajdujących się na jej terytorium ukraińskich miejsc pamięci narodowej wstrzymuje legalizację polskich upamiętnień na Ukrainie. IPN w Kijowie zainicjował wówczas wstrzymanie wydawania pozwoleń na prace poszukiwawcze miejsc pochówków i porządkowanie oraz tworzenie polskich miejsc pamięci na Ukrainie. Zaprzysiężony w maju na prezydenta Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas wizyty w Polsce w sierpniu mówił, że gotów jest odblokować prace poszukiwawcze na Ukrainie i wyraził nadzieję, iż strona polska uporządkuje ukraińskie miejsca pamięci w naszym kraju. Zełenski zaproponował też prezydentowi Andrzejowi Dudzie zbudowanie na granicy Ukrainy i Polski "wspólnego memoriału pojednania". Sprawę tę omawiał na początku listopada br. Komitet Konsultacyjny prezydentów Polski i Ukrainy; stronę polską reprezentował szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, który poinformował wówczas o zgodzie ukraińskiego resortu kultury na przeprowadzenie prac IPN we Lwowie w dwóch miejscach - w dzielnicach Zboiska i Hołosko. Z Kijowa Jarosław Junko