Bloomberg - którego w momencie, kiedy ma dojść do zagłady, nie będzie w Nowym Jorku, gdyż ma przemawiać w Oklahomie - wydał zawczasu specjalne oświadczenie. "Mogę powiedzieć, jaka jest oficjalna polityka Wydziału Oczyszczania Miasta i Wydziału Transportu. Jeśli świat się jutro skończy, zawieszone będą przepisy o alternatywnym parkowaniu" - cytował burmistrza dziennik "Daily News". Nowojorczycy są bombardowani ostrzeżeniami przed końcem świata. Trwa zmasowana kampania informacyjna w autobusach i w metrze, przygotowana przez jednego z mieszkańców dzielnicy Staten Island, kosztem 140 tysięcy dolarów. W sobotę wiele osób nie ukrywało radości z powodu obwieszczonej przez burmistrza rezygnacji z przepisów o alternatywnym parkowaniu. Ze względu na czyszczenie jezdni muszą w zatłoczonym mieście zazwyczaj dwa razy w tygodniu dokonywać uciążliwego zabiegu przestawiania samochodów na drugą stronę ulicy. "Nie uwielbiam Bloomberga, ale przyznaję, że wreszcie chce zrobić coś pożytecznego dla nas, zwykłych zjadaczy chleba" - ucieszyła się w rozmowie z PAP właścicielka małej toyoty, Alison, z Kew Gardens na Queensie. Jak dodała, nie myśli jeszcze o apokalipsie, bo musi właśnie zrobić tygodniowe pranie i zakupy. Bloomberg widzi nawet więcej korzyści płynących z końca świata. Zwrócił uwagę, że rozwiąże to miastu wszystkie problemy związane z korkami. "Nie sadzę też, że będziecie się musieli martwić o książki, które trzeba zwrócić do biblioteki, i o mandaty za złe parkowanie" - powiedział w cotygodniowym radiowym wystąpieniu gospodarzowi programu WOR, Johnowi Gamblingowi. Gambling napiętnował ostro burmistrza, że opuszcza miasto na czas apokalipsy. Tymczasem Bloomberg wyraził opinię, że świat się jednak chyba jeszcze nie skończy, "przynajmniej dopóki Knicks (nowojorska drużyna koszykarzy) nie zdobędą mistrzowskiego tytułu". "Mamy więc dużo czasu" - dodał.