DW: Rząd Niemiec opublikował obrazy z kolekcji Corneliusa Gurlitta w bazie danych LostArt.de. Dlaczego dopiero teraz - po dwóch latach od odnalezienia obrazów w monachijskim mieszkaniu?Ralph Jentsch: - Również zadawałem sobie to pytanie, ale nie znalazłem na nie odpowiedzi. Według mnie to skandal, że kolekcja odnaleziona w Monachium tak długo pozostawała utajona oraz, że analizowano ją bez udziału dalszych badaczy pochodzenia i ekspertów sztuki. Co może dać publikacja listy dzieł w internecie? - Mam nadzieję, że przyspieszy proces analizy listy dzieł i poprzednich właścicieli. Jestem pewien, że prace nad badaniem pochodzenia obrazów byłyby o wiele bardziej zaawansowane, gdyby listę tę opublikowano wcześniej. Nie chodzi tu przecież o wzbogacenie się, lecz o naprawienie wyrządzonych dużych niesprawiedliwości.</p> Czy może istnieć więcej takich ukrytych zbiorów?- Nie można wykluczyć, że Cornelius Gurlitt oprócz mieszkania używał też wolnocłowych magazynów w Szwajcarii do przechowywania obrazów i że znajdują się tam kolejne dzieła sztuki. W końcu Gurlitta skontrolowano podczas wyjazdu ze Szwajcarii. Ale to czysta spekulacja.Jak według pana mogłoby wyglądać ewentualne polubowne porozumienie władz z Gurlittem?- Rząd niemiecki mógłby odkupić od Gurlitta zarekwirowany zbiór "wynaturzonej sztuki". [Domy aukcyjne] Christie's lub Sotheby's mogłyby zostać włączone w procedurę, żeby wycenić dzieła. Potem rząd musiałby zaproponować mu uczciwą cenę. Oraz zapewnienie, że może zatrzymać dzieła nabyte legalnie po 1945 r. Z drugiej strony, Gurlitt musiałby się zgodzić na badanie pochodzenia pozostałych 800 prac i na oddanie prawowitym spadkobiercom dzieł odebranych w wyniku prześladowań nazistowskich.</p>Czy to możliwe, żeby Gurlitt nie miał wrażenia, że został potraktowany niesprawiedliwie, jeśli wziąć pod uwagę, że jego ojciec po wojnie został kierownikiem stowarzyszenia sztuki w Duesseldorfie i w ten sposób najwyraźniej zrehabilitowany? - Cornelius Gurlitt miał 24 lata, kiedy jego ojciec zmarł. Jestem raczej pewny, że wiedział, iż w kolekcji [...] znajdują się dzieła zdobyte legalnie jak i nielegalnie. [...] Znalazłem katalog wystawy, w którym Hildebrand Gurlitt jest wymieniony jako osoba, która wypożyczyła dzieła sztuki. Cornelius Gurlitt również mógł to robić. Ale trzymał się na uboczu. [...]Dlaczego nikt nie jest zainteresowany wyjaśnieniem pochodzenia zbiorów muzealnych? Dlaczego dotąd nie utworzono w tym celu niezależnych komisji?- Jeszcze lepiej: [...] w Berlinie to właśnie fundacja Ferdinand-Moeller-Stiftung [Ferdinand Moeller, tak jak Hildebrand Gurlitt, był jednym z handlarzy sztuki, którzy na zlecenie Ministerstwa Propagandy sprzedawali "wynaturzoną sztukę" za granicą - red.] finansuje placówkę badawczą "Wynaturzona sztuka" na Wolnym Uniwersytecie Berlina. Badania powinny być niezależne i finansowane przez państwo.W odróżnieniu od Francji, Holandii, Austrii czy Szwajcarii, w Niemczech nie ma ustawy znoszącej przeniesienie prawa własności, nabytego w latach 1933-1945. Dlaczego?- To pokazuje, jak osoby odpowiedzialne obeszły się z historią po II wojnie światowej. W wielu urzędach nadal pracowali naziści. [...] Od takich ludzi, którzy po wojnie znowu piastowali odpowiedzialne stanowiska, ciężko oczekiwać, że zajmą się własną brunatną przeszłością. Dopiero teraz przytłaczają nas tamte wydarzenia. I młodsze pokolenie słusznie zadaje pytanie, dlaczego?Nazistowska ustawa wywłaszczająca z 1938 r. nie została dotąd uznana przez niemieckie sądy federalne za niezgodną z prawem. Stało się tak, dlatego że po 1945 r. chciano zabezpieczyć interesy prawne nowych właścicieli. Czy zmiana ustawy teraz miałaby jeszcze sens?- Nie sądzę, żeby ustawy uchwalone w 1938 roku można było zmienić. Nie da się odwrócić wielu sprzedaży dzieł, które znajdują się w muzeach na całym świecie. Państwo powinno odkupić zbiór "wynaturzonej" sztuki, przekazać je muzeom, a Gurlitta zapewnić, że dzieła, których właścicielem był jego ojciec, co do których nie ma roszczeń, zostaną mu zwrócone. To byłby element działań naprawczych. Byłoby to, co prawda, wbrew wszelkiemu ustawodawstwu, bo sprawy te są od dawna przedawnione: osoby prywatne nie muszą zwracać obiektów, które kupiły. Ale byłby to układ, który przysłużyłby się wizerunkowi rządu niemieckiego, sztuki i artystów, których dotyczy sprawa.Ralph Jentsch jest administratorem spuścizny malarza George'a Grosza (1893 - 1959). Od lat zajmuje się poszukiwaniem obrazów tego znanego ekspresjonisty. Wiele z nich znajdowało się niegdyś w galerii żydowskiego handlarza działami sztuki Alfreda Flechtheima, który musiał opuścić Niemcy w 1933 r. i utracił wówczas część posiadanej kolekcji.</em></p>Sabine Oelze/Anna Mierzwińska, red. odp.: Iwona D. Metzner, Redakcja Polska Deutsche Welle