Jemeńskie wojsko przypuściło szturm na uniwersytet w stolicy Sanie, używając gumowych pocisków oraz gazu łzawiącego przeciw studentom, którzy żądają dymisji Saleha. Jak podała agencja Reutera, powołując się na relacje świadków, rannych w wyniku zajścia zostało co najmniej 50 osób, w tym trzy osoby - ciężko. Wcześniej przedstawiciele opozycji mówili o 20 rannych. W stołecznym więzieniu doszło do zamieszek z udziałem tysięcy więźniów, którzy wzięli ok. 10 strażników jako zakładników, również z postulatem ustąpienia prezydenta. Rozruchy zaczęły się dzień wcześniej, gdy więźniowie podpalili swoje koce i materace i rozpoczęli okupację głównego więziennego dziedzińca - powiedział strażnik. Straż więzienna wystrzeliła w powietrze gaz łzawiący i gumowe pociski, jednak nie powstrzymały one protestujących. Co najmniej jeden więzień zginął, a ponad 80 odniosło obrażenia - poinformował Abdelrahman Burman, prawnik i przewodniczący organizacji praw człowieka "Sajin" (Więzień). Wśród rannych było jego zdaniem 20 policjantów i strażników. Tego samego dnia w położonym na południu Jemenu mieście Aden "tłum kobiet" dołączył do demonstracji, po tym jak dzień wcześniej młody protestujący został postrzelony w głowę - podała agencja AP. W prowincji (muhafazie) Ibb, na południowym zachodzie Jemenu, dziesiątki tysięcy ludzi wyszły na ulice. Domagali się wymierzenia sprawiedliwości osobom odpowiedzialnym za niedzielny atak, jak to ujęła opozycja, "rządowych bandytów" na demonstrantów na głównym placu miasta Ibb. Zginęła wtedy jedna osoba, 53 zostały ranne. W piątek Salah odrzucił przedstawiony przez opozycję plan oddania przez niego władzy do końca br. W Jemenie od ponad dwóch tygodni trwa fala protestów zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów.