Ustawa, za którą głosowała większość deputowanych, nie gwarantuje jednak immunitetu wszystkim współpracownikom Salaha. W zmienionym kształcie ustawa przyznaje immunitet współpracownikom Salaha zajmującym się "sferą cywilną, wojskową i bezpieczeństwa" za "działania umotywowane politycznie podczas pełnienia ich oficjalnych obowiązków", lecz "z wyłączeniem aktów terroru". Wcześniejszy projekt, szeroko kontestowany przez jemeńską ulicę i organizacje pozarządowe, przewidywał, że "zwolnienie z wszelkiego postępowania sądowego" uzyskają nie tylko prezydent, ale i wszyscy jego współpracownicy. Tym samym daleko wykraczał on poza porozumienie wynegocjowane z bogatszymi sąsiadami Jemenu, które z odpowiedzialności wyłączało tylko Salaha i jego rodzinę. Parlament zatwierdził również w sobotę kandydaturę przejściowego przywódcy kraju, wiceprezydenta Abd ar-Rab Mansura al-Hadiego, w zaplanowanych na luty wyborach prezydenckich. W ramach planu przekazania władzy, w grudniu powstał w Jemenie rząd jedności narodowej, złożony z przedstawicieli opozycji i partii Salaha, który ma doprowadzić kraj do wyborów prezydenckich. Jako jedyny kandydat ma w nich wystartować właśnie al-Hadi. Jego tymczasowa kadencja potrwa dwa lata do czasu nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Zdaniem wysokiej komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay przyznanie immunitetu członkom jemeńskich władz mogłoby stanowić pogwałcenie prawa międzynarodowego. Tymczasem ustawy broniły Stany Zjednoczone, twierdząc, że tylko w ten sposób Salah gotów jest zrzec się władzy. Wskazywały przy tym na obawy, że przedłużanie obecnego kryzysu w Jemenie wzmocni tamtejszy odłam Al-Kaidy. Wątpliwości co do zamiarów prezydenta budzi jednak jego ostatnie oświadczenie, że wbrew umowie nie wyjedzie z kraju przed wyborami prezydenckimi w lutym. Salah już trzykrotnie wycofywał się z porozumienia w sprawie przekazania władzy, które podpisał w listopadzie zeszłego roku.