"To całkowicie nieprawdziwa informacja" - powiedział agencji Reutera rzecznik koalicji Ahmed Al-Asseri, podkreślając, że nie ponosi ona odpowiedzialności za "każdą eksplozję w Jemenie". Według przedstawicieli władz lokalnych w ataku zginęło ok. 30 osób. Jednak jemeńskie źródła medyczne, na które powołuje się agencja AFP, twierdzą, że zginęło 40 osób. Jak powiedział jeden z lekarzy do szpitala przywieziono tyle ciał, a dziesiątki osób jest rannych, w tym wiele poważnie. Zdaniem mieszkańców wśród zabitych weselników jest 12 kobiet i ośmioro dzieci. Do zdarzenia doszło w wiosce w pobliżu portu Mokka nad Morzem Czerwonym. Świadkowie uważają, że śmigłowce leciały z Arabii Saudyjskiej. Według cytowanego przez agencję AP przedstawiciela rządu ataki z powietrza były omyłkowe. Od końca marca koalicja pod wodzą Rijadu prowadzi ataki na szyicki ruch Huti, którego rebelianci rok temu zajęli stolicę Jemenu, Sanę, i dąży do przywrócenia prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego. Wioska, w której doszło do ataku na weselników, znajduje się w prowincji Taizz; Huti zajęli tę prowincję w marcu, gdy rozpoczęli marsz w kierunku Adenu, gdzie schronił się Hadi, zanim został zmuszony do ucieczki do Arabii Saudyjskiej. W tym miesiącu Hadi i ministrowie jego rządu wrócili do kraju. Poinformowano, że będą urzędować w Adenie. Konflikt w Jemenie pochłonął już ponad 4,5 tys. ofiar śmiertelnych.