Z kolei w Mukalli na wschodzie kraju doszło do starć milicji plemiennych z wojskiem, w których zginęło dwóch żołnierzy. Bojownikom wczoraj udało się odbić część miasta, opanowaną dwa dni wcześniej przez członków Al-Kaidy. W Jemenie od 11 dni trwa interwencja zbrojna, skierowana przeciwko szyickim rebeliantom z ruchu Huti, którzy obalili prezydenta Abd-Rabbu Mansour Hadiego i przejęli władzę w kraju. Międzynarodowej koalicji przewodniczy Arabia Saudyjska, ale w nalotach biorą też udział samoloty innych państw arabskich. Na razie przeprowadzane są jedynie ataki lotnicze, ale koalicjanci nie wykluczają wysłania do Jemenu wojsk lądowych, jeśli dojdzie do zaostrzenia sytuacji. W czwartek szyiccy rebelianci Huti zajęli pałac prezydencki w Adenie, ostatni symbol władzy uznawanego przez Zachód prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. Hadi przebywa obecnie w Arabii Saudyjskiej. Operacja zbrojna państw arabskichRozpoczęta 26 marca wspólna operacja zbrojna ok. 10 państw arabskich w Jemenie ma na celu osłabienie i zniszczenie infrastruktury militarnej Huti i ich sprzymierzeńców, walczących o obalenie prezydenta al-Hadiego i przejęcie kontroli nad całym Jemenem. Dyplomaci z krajów Zatoki Perskiej twierdzą, że operacja może potrwać do sześciu miesięcy. Rebelianci są wspierani przez siły wierne byłemu prezydentowi Jemenu Alemu Abd Allahowi Salahowi, który odszedł w wyniku rewolty w 2012 roku. Jak podała koordynatorka ONZ ds. pomocy humanitarnej Valerie Amos, w walkach w Jemenie, gdzie od ponad tygodnia Arabia Saudyjska i jej sojusznicy prowadzą ataki z powietrza, zginęło w ciągu 14 dni 519 osób, a prawie 1,7 tys. zostało rannych.Zobacz też: Ewakuacja Polaków z Jemenu