Protestujący domagali się ustąpienia prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, rządzącego krajem od 32 lat. Siły bezpieczeństwa "zaatakowały protestujących i raniły ok. 150 osób" - powiedział agencji Reutera jeden z lekarzy opatrujący poszkodowanych. Według niego, policja "użyła gazu łzawiącego, pałek, gumowych kul i ostrej amunicji". Demonstranci powiedzieli Reuterowi, że dzwonili do prywatnych szpitali, żeby przysłały karetki i apelowali do Jemeńczyków, by oddawali krew dla rannych. "Siły specjalne, siły bezpieczeństwa i policja, większość z nich w cywilnych ubraniach, otaczają protestujących" - mówił jeden z uczestników demonstracji. Dwóch innych demonstrantów powiedziało Reuterowi, że niektóre ranne osoby zostały pobite w szpitalu przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, lecz agencja zaznacza, że informacji tej nie udało się potwierdzić. Według jednego z działaczy opozycyjnych w mieście Taizz w południowo-zachodnim Jemenie, policja pobiła kobiety podczas demonstracji w tym mieście. Co najmniej 11 osób zostało rannych. W Jemenie od stycznia trwa fala protestów zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka. W sumie od początku roku w rozruchach zginęło w Jemenie 40 osób. Uczestnicy demonstracji odrzucili ostatnie propozycje przeprowadzenia referendum w sprawie nowej konstytucji, która miałaby utorować drogę do ustanowienia w kraju systemu parlamentarnego. Uważają, że plan zmian nadszedł zbyt późno i jest zbyt wąski. Prezydent Salah obiecał, że odejdzie w 2013 roku, kiedy wygasa jego kadencja. W czwartek prezydent zapowiedział, że "nowa konstytucja ma jasno określać podział władzy". Na mocy nowej ustawy zasadniczej "zostanie ustanowiony system parlamentarny, dając całą władzę wykonawczą rządowi wybranemu przez parlament pod koniec 2011 lub na początku 2012 roku" - powiedział Salah. Wezwał do utworzenia rządu jedności narodowej w celu przygotowania nowej ordynacji wyborczej.