Według nich, Salah wyjedzie do Etiopii w ciągu dwóch dni wraz z członkami rodziny. Anonimowy dyplomata w Sanie potwierdził, że zostały poczynione już przygotowania do wyjazdu Salaha. Jego obecność w kraju - zauważa agencja Associated Press - jest głównym źródłem niezadowolenia Jemeńczyków i podkopuje nadzieje, że jego ustąpienie doprowadzi do trwałych zmian politycznych. AP zwraca uwagę, że dziesiątki tysięcy ludzi protestowały w poniedziałek w Sanie przeciwko byłemu prezydentowi, domagając się jego osądzenia w związku ze śmiercią setek ludzi podczas zeszłorocznych demonstracji, brutalnie tłumionych przez siły rządowe. Salah powrócił do kraju w nocy z piątku na sobotę ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przebywał na leczeniu od końca stycznia po obrażeniach, jakich doznał w wyniku ataku bombowego na pałac prezydencki z czerwca ub.r. AP zauważa, że wielu Jemeńczyków będzie usatysfakcjonowanych dopiero wówczas, gdy Salah faktycznie wyjedzie z kraju. Agencja dodaje, że głównym źródłem niepewności w czasie zeszłorocznych wydarzeń w Jemenie było nieprzewidywalne zachowanie ówczesnego prezydenta. Salah trzykrotnie odmawiał podpisania porozumienia o przekazaniu władzy. Nawet teraz, z nowym prezydentem Abd ar-Rabim Mansurem al-Hadim u władzy, przeciwnicy Salaha obawiają się, że jeśli ten pozostanie w kraju będzie mógł sprawować kontrolę poprzez sieć swoich sojuszników i członków rodziny, a Hadi, który nieprzerwanie od 1994 r. sprawował urząd wiceprezydenta, będzie jedynie marionetką w rękach dotychczasowego szefa państwa. Przejściowa kadencja Hadiego, który w zeszłotygodniowych wyborach prezydenckich otrzymał 99,8 proc. głosów, ma potrwać dwa lata, później mają się odbyć wybory parlamentarne i prezydenckie. Porozumienie o przekazaniu władzy zostało wypracowane w listopadzie ub. r. przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej (GCC). Salah zrzekł się wówczas władzy w zamian za immunitet dla siebie i swoich współpracowników, dzięki czemu nie odpowiedzą oni przed sądem za śmierć setek demonstrantów.