Przed silnie strzeżonym budynkiem ambasady eksplodowały dwa samochody-pułapki, zabijając 16 osób, w tym sześciu zamachowców. Nikt z pracujących w ambasadzie Amerykanów nie odniósł obrażeń. Do ataku przyznała się grupa o nazwie Islamski Dżihad w Jemenie i zagroziła zamachami na inne placówki dyplomatyczne m.in. Wielkiej Brytanii, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. USA nie wykluczają, że za zamachem mogła stać Al-Kaida. Rzecznik Departamentu Stanu Sean McCormack ocenił w środę, że akcja ma "wszelkie cechy ataków Al-Kaidy".