Zabici to plemienni wojownicy, którzy walczyli wraz z siłami rządowymi przeciw rebeliantom powiązanym z Al-Kaidą. 37 osób zostało rannych, w tym wielu ciężko. Skierowano ich do pobliskiego szpitala, w którym jednak brakuje leków i opatrunków - podały źródła szpitalne. Według Reutera zabici to sprzymierzeńcy jemeńskich sił rządowych, którzy brali udział w czerwcowej, zakończonej sukcesem ofensywie. Do zamachu doszło podczas ceremonii żałobnej upamiętniającej krewnego jednego z szefów plemiennych w Dżar. Siły rządowe w Jemenie od kilku miesięcy prowadzą ofensywę przeciwko Al-Kaidzie, która wcześniej, korzystając z niepokojów w tym kraju i słabości władzy centralnej, przejęła praktycznie kontrolę nad znaczną częścią południowego Jemenu. Nowy prezydent tego kraju, generał Abd ar-Rab Mensur al-Hadi, zapowiedział w lutym, że siły rządowe zniszczą Al-Kaidę. Walkę z islamskimi rebeliantami czynnie wspierają USA. W sobotę późny wieczorem poinformowano, że w ataku amerykańskiego samolotu bezzałogowego na wschodzie Jemenu zginęło czterech mężczyzn, najprawdopodobniej islamskich ekstremistów. W zeszłym tygodniu islamiści podejrzewani o powiązania z Al-Kaidą przeprowadzili atak na posterunek policji w mieście Dżar, na południu kraju. W zamachu zginęło czterech funkcjonariuszy, a jeden odniósł obrażenia.