Do wypadku doszło 15 września. Jakson, jego 9-letnia siostra Shane i ich mama Rylea podróżowali razem samochodem po australijskiej Nowej Południowej Walii, kiedy doszło do wypadku. Uderzył w nich czołowo inny pojazd, prowadzony przez 18-letniego kierowcę. Rylea uratowały poduszki powietrzne, 9-letnia Shane miała niegroźne obrażenia jamy brzusznej. Stan najmłodszego z rodziny był dużo poważniejszy. - Gdy wyciągnęłam go ze środka wiedziałam, że ma złamany kręgosłup - wspomina wypadek matka chłopca.Diagnoza lekarzy brzmiała jeszcze gorzej - jej synek doznał tzw. wewnętrznej dekapitacji. Zachodzi ona, kiedy czaszka zostaje oddzielona od kręgosłupa, ale wciąż pozostaje przytwierdzona do ciała. - Wiele dzieci nie przeżyłoby takiego urazu - tłumaczy dr Geoff Askin, neurochirurg ze szpitala BrizBrain & Spine w Brisbane. - A nawet jeśli by przeżyło, nie mogłoby same się poruszać, ani oddychać - dodał. Na szczęście w przypadku Jacksona nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego. Chirurdzy najpierw ustabilizowali kręgosłup specjalną ramą, a potem wykorzystali fragment żebra Jacksona do zrekonstruowania kręgów szyjnych. Rdzeń został ustabilizowany za pomocą cienkiego drutu. Lekarze uważają, że Jackson będzie mógł opuścić szpital w najbliższych dniach. Przez następne 8 tygodni będzie jednak musiał nosić konstrukcję usztywniającą kręgosłup. Rehabilitacja chłopca może potrwać kilka miesięcy, po których powinien wrócić do zdrowia.