- Mówią, że Łukaszenka jest dyktatorem. Co z tego? To prawda, że Łukaszenka często bierze na siebie problemy, które powinni rozwiązywać inni - przyznaje sam. - Trzeba kontrolować kraj, najważniejsze, żeby nie rujnować ludziom życia - mówi. Historyk ekonomista Łukaszenka urodził się w 1954 roku w miejscowości Kopyś w obwodzie witebskim z nieznanego ojca. Ukończył historię w Instytucie Pedagogicznym w Mohylewie i zaocznie ekonomię w Akademii Rolniczej. Zanim wszedł do polityki, był instruktorem Komsomołu, sekretarzem partyjnym, oficerem politycznym w radzieckich wojskach ochrony pogranicza. W 1987 roku został dyrektorem sowchozu pod Szkłowem, a trzy lata później deputowanym. W 1991 roku poparł niepodległość kraju i podobno jako pierwszy wniósł do sali parlamentu historyczną biało-czerwono-białą flagę. Od komisji do prezydentury Energiczna działalność Łukaszenki jako szefa parlamentarnej komisji antykorupcyjnej zrobiła z niego niemal bohatera narodowego. Na tej fali w 1994 roku wygrał wybory prezydenckie. W rok po objęciu władzy przeprowadził referendum, które przywróciło język rosyjski jako państwowy i symbole narodowe niemal identyczne z radzieckimi. W 1996 roku zatwierdzona w kolejnym referendum nowa konstytucja dała mu pełnię władzy. Łukaszenka rozwiązał wtedy parlament i sam wyznaczył jego nowy skład. W 2004 roku rozpisał następne referendum, które otworzyło mu drogę do ubiegania się o trzecią i kolejne kadencje. Według Centralnej Komisji Wyborczej, w referendum z 2004 roku 77,3 proc. uprawnionych do głosowania poparło zmiany do konstytucji Białorusi zaproponowane przez Łukaszenkę. Z przytaczanego przez opozycję sondażu bałtyckiego oddziału międzynarodowego Instytutu Gallupa wynika natomiast, że za zmianą konstytucji głosowało 48,3 proc. uprawnionych. Przez ostatnie lata wszystkie referenda i wybory na Białorusi niezależni obserwatorzy uznają za niedemokratyczne. Mińsk jest regularnie potępiany za prześladowanie opozycji, niszczenie wolnej prasy i naruszanie praw człowieka. Wysoko cenił Hitlera Łukaszenka tępi opozycję, niszczy wszelką inicjatywę, wciąż dokonuje przetasowań w swoim otoczeniu. Pozostawia przy sobie tylko najwierniejszych, jak Wiktar Szejman, szef jego administracji, a obecnie kampanii wyborczej, podejrzany o udział w zaginięciu w 1999 i 2000 roku opozycyjnych polityków i dziennikarza. - Po prezydencie, który niegdyś wysoko oceniał Hitlera, niczego innego nie można się spodziewać - tak Siamion Szarecki, przewodniczący obalonej przez Aleksandra Łukaszenkę Rady Najwyższej Białorusi, skomentował brutalne rozpędzenie przez milicję manifestacji białoruskiej opozycji w 2000 roku. Łukaszenka skarży się, że życie prezydenta to "najcięższy trud, nerwy i życie w izolacji" z powodu "ciągłego nacisku i codziennych zagrożeń". - Nie pozostali mu ani przyjaciele, ani bliscy. Boi się wszystkich. Zaczyna popadać w paranoję, jak Stalin - ocenił rywal Łukaszenki w wyborach prezydenckich Alaksander Milinkiewicz. Antyeuropejczyk Rządy Łukaszenki doprowadziły do izolacji Białorusi na arenie międzynarodowej. Ostatnią oficjalną wizytę na Zachodzie prezydent złożył we Francji w 1996 roku. Spotyka się jednak z przywódcami Rosji i WNP. Łukaszenka jest zagorzałym przeciwnikiem USA, NATO i gospodarki rynkowej. Krytykę Zachodu przyjmuje jako ataki na suwerenność Białorusi, wywołane jej samodzielną polityką. - Chcą demokratyzować Białoruś! Najpierw niech sami się zdemokratyzują - oświadczył niedawno. Odwołując się często do socjalistycznej retoryki, prezydent powtarza, że chce zachować "stabilizację", uchronić naród przed "kolorowymi rewolucjami" i "chaosem", jaki zapanował w krajach poradzieckich. Zapowiedział, że "nie odda kraju bez boju" i zrobi wszystko, by Białorusi nie można było zawrócić z obranej drogi, jeśli do władzy dojdzie po nim "przypadkowy, nienormalny prezydent". - Obywatele nigdy mnie nie zdradzą, a wy Polacy będziecie wyglądać nieładnie w oczach społeczności międzynarodowej - odgraża się zachodniemu sąsiadowi, którego cały czas podejrzewa o pomoc w przygotowaniu rewolucji na Białorusi.