Już w 32 stanach wyborcy mogą głosować wcześniej bez podania, dlaczego nie mogą tego zrobić w "Election Day", czyli w pierwszy wtorek listopada. Dotychczas około 25 procent zarejestrowanych wyborców zagłosowało przedterminowo i oczekuje się, że do soboty włącznie, kiedy głosowanie takie się zakończy, zrobi to około 30- 35 procent. Byłby to znaczny wzrost w porównaniu z poprzednimi wyborami prezydenckimi w 2004 r., kiedy 22 procent zagłosowało przed normalnym terminem. Wyborcy głosują osobiście albo wysyłając wypełnione karty wyborcze pocztą. W niektórych miejscowościach głosują nie wysiadając z samochodu - tak jak w USA można podjąć gotówkę z banku albo kupić hamburgera w McDonaldzie typu drive-in. Możliwości przedterminowego głosowania zwiększono z kilku powodów. W tym roku oczekuje się rekordowej frekwencji i gdyby wszyscy musieli głosować w jednym dniu, kolejki urosłyby do monstrualnych rozmiarów - już w 2004 r. niektórzy czekali w nich po 10 godzin. Większość głosów oddanych wcześniej będzie wprawdzie policzona dopiero w dniu wyborów 4 listopada, po zamknięciu wszystkich lokali wyborczych, ale w niektórych regionach komisje wyborcze rozpoczęły już liczenie głosów. Wyniki zostaną oczywiście ogłoszone dopiero we wtorek wieczorem (czasu USA). Uważa się też, że wczesne głosowanie ułatwia skorzystanie z czynnego prawa wyborczego osobom, które z różnych względów często nie uczestniczą w wyborach, jak mieszkańcy slumsów w miastach, zwykle Afroamerykanie i Latynosi. Wyborcy ci napotykają często bariery w postaci np. żądania okazania dowodu tożsamości ze zdjęciem - nawet wtedy, gdy niekoniecznie wymagają tego przepisy (różniące się w poszczególnych stanach). Odprawienie takiej osoby w dniu wyborów oznacza zwykle, że nie może ona już oddać głosu. Kiedy przychodzi do lokalu wyborczego na kilka dni przed terminem, może stawić się tam jeszcze ponownie w następnych dniach. Z tego m.in. powodu panuje opinia, że przedterminowe głosowanie faworyzuje kandydatów wystawionych przez Demokratów, na których zwykle głosują Murzyni i Latynosi. Potwierdzają to zresztą statystyki - w Karolinie Północnej np. 58 procent głosujących wcześniej stanowili wyborcy demokratyczni, a tylko 25 procent - republikańscy.