W wywiadzie dla piątkowego "Corriere della Sera" krytycznie wypowiedział się o zjawisku lenistwa, nieznajomości angielskiego, a nawet prywaty wśród eurodeputowanych. Były rzecznik pierwszego rządu Silvio Berlusconiego (w 1994 r.) powiedział, że także tym razem premier namawiał go do startu w wyborach z listy jego centroprawicowej partii Lud Wolności. "Berlusconi starał się o to, żebym zmienił zdanie" - podkreślił 73-letni Gawroński wyrażając opinię, że kandydowanie po raz szósty do PE "to byłoby już za dużo". "Koniec z czynną polityką" - ogłosił były dziennikarz, który przeprowadził słynny wywiad z Janem Pawłem II. Wśród wielkich osobowości, jakie zasiadały w Parlamencie Europejskim wymienił Simone Weil, u której, jak dodał, "można było czasem dostrzec wytatuowany numer z Auschwitz". Dodał też, że "legendą" stał się Bronisław Geremek. Gawroński przypomniał, że najważniejsze w europarlamencie jest to, by "panować" nad językiem angielskim. Zapytany zaś o to, który z włoskich eurodeputowanych ma tę umiejętność, odparł: "prawie nikt". Jednocześnie odnotował, że w PE istnieje zjawisko "euronieróbstwa", czyli uchylania się od obowiązków. "Jednej trzeciej mogłoby w ogóle tam nie być: to prawdziwe lenie; nie śledzą prac, nie rozumieją i czasem kompromitują wizerunek tej instytucji" - ocenił. Następnie ujawnił: "Wielu, wśród nich co najmniej jeden Włoch, podróżuje na koszt podatników, by robić interesy". Według Gawrońskiego jedna trzecia eurodeputowanych pracuje "sumiennie". Jego zdaniem najlepsi deputowani w historii PE to jego obecny przewodniczący Hans-Gert Poettering, a kiedyś - Michel Poniatowski z Francji. Zapytany, co będzie teraz robił, Jaś Gawroński odpowiedział, że będzie starał się wykorzystać swoje doświadczenie. "Chciałbym, aby wzrosła rola Włoch w świecie" - zapewnił.