Jak poinformował we wtorek wiceszef resortu spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski, na wtorkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych państw UE w Brukseli Polska zaakceptowała decyzję o podziale uchodźców. Polsce przypadnie według wstępnych wyliczeń ok. 5 tys. uchodźców, ale ostatecznie może ich być mniej; pierwsi z nich trafią do Polski w 2016 r. "Walka Tuska o drugą kadencję" "To, że doszło do złamania porozumienia Grupy Wyszehradzkiej i opuszczenia przez Polskę pozycji lidera wśród tych krajów, jakby wyłamania się z tego głosowania jednościowego - w mojej ocenie - jest to walka Donalda Tuska o drugą kadencję jako szefa Rady Europejskiej" - powiedział PAP Mularczyk. "Myślę, że gdyby Polska po prostu twardo blokowała te koncepcje przyjmowania uchodźców, Donald Tusk nie miałby szans na drugą kadencję. A tak, przymuszając rząd Ewy Kopacz do wyłamania się z Grupy Wyszehradzkiej, Donald Tusk chce zapewnić sobie reelekcję" - powiedział poseł. Jak mówił, rząd przedstawia to jako sukces. "Ale sukcesem to nie jest, bo spotykając się z ludźmi podczas kampanii wiem, że nikt z Polaków nie chce uchodźców; ludzie są przestraszeni i nie chcą mieć takiego sąsiedztwa. Nie mamy też żadnej gwarancji, że liczba imigrantów, których będziemy musieli przyjąć, nie wzrośnie" - podkreślił. Według Mularczyka, "na skutek dyktatu najsilniejszych krajów doszło do złamania przepisów unijnych i wpuszczenia imigrantów do UE". "Uważam, że ta sytuacja jest kuriozalna, bo pokazuje, że w tym przypadku prawo UE nie zadziałało, a kraje, które domagają się przestrzegania prawa czy bronią się przed imigrantami, są dopychane kolanem i łamie się ich solidarność - powiedział Mularczyk. - Ale dla mnie kluczem jest druga kadencja Tuska i myślę, że on wymusił na rządzie takie ustępstwa, które nie są żadnym sukcesem". "Wielka klęska polskiej dyplomacji" Zdaniem lidera Polski Razem Zjednoczonej Prawicy Jarosława Gowina wtorkowa decyzja jest klęską polskiej dyplomacji wobec państw Grupy Wyszehradzkiej i stawia przed faktem dokonanym kolejny rząd. "Trzaskowski maskuje wielką klęskę polskiej dyplomacji, bo najpierw przez wiele tygodni tworzyliśmy wspólny front z państwami Grupy Wyszehradzkiej, a potem w ostatniej chwili zostawiliśmy naszych sojuszników na lodzie i zgodziliśmy się na warunki de facto narzucone nam przez KE i Niemcy" - powiedział PAP Gowin. "Niestety obecny rząd stawia przed faktem dokonanym następną ekipę, ale ja mogę tylko powiedzieć, że jeżeli do władzy dojdzie obóz Zjednoczonej Prawicy, to na pewno nie zgodzimy się na dalsze przysyłanie do Polski imigrantów" - zadeklarował Gowin. Przeciwko wtorkowemu porozumieniu ws. podziału uchodźców były Czechy, Słowacja, Węgry, a także Rumunia. Wstrzymała się Finlandia. Spośród czterech państw, które były przeciwne relokacji uchodźców, tylko Słowacja poinformowała, że nie zastosuje się do decyzji Rady UE, podjętej w głosowaniu. Czechy, Węgry i Rumunia poinformowały, że dostosują się, choć głosowały przeciw.