Misja ta rozpoczęła się pod koniec 2001 r., gdy w Tokio u władzy była Partia Liberalno-Demokratyczna (PLD). W wyborach parlamentarnych z końca sierpnia zwyciężyła jednak Partia Demokratyczna (PD), która od dawna sprzeciwiała się tej formie zaangażowania w wojnę z terroryzmem i zapowiadała, że nie przedłuży wygasającego w styczniu mandatu okrętów. Jak komentuje portal internetowy BBC, w kampanii przedwyborczej PD obiecywała m.in., że będzie dążyła do uniezależnienia polityki zagranicznej Japonii od USA. Rezygnacja z misji wojskowej na Oceanie Indyjskim zmierza w tym kierunku. Ucina zarazem wątpliwości, czy działania te nie stały w sprzeczności z pacyfistyczną konstytucją Japonii. Nowy premier Yukio Hatoyama zadeklarował gotowość podjęcia innych, niemilitarnych działań na rzecz wsparcia misji pokojowej w Afganistanie, np. organizowania szkoleń zawodowych dla byłych talibskich bojowników. - Uważamy, że cywilne wsparcie poziomu życia w tym kraju, m.in. poprzez odbudowę sektora rolniczego, byłoby rozwiązaniem fundamentalnego problemu, stanowiącego źródło terroryzmu - powiedział sekretarz generalny japońskiego gabinetu Hirofumi Hirano. Japonia już finansuje szereg projektów infrastrukturalnych i edukacyjnych w Afganistanie. Zobowiązała się także do wypłacania przez pół roku pensji afgańskim policjantom. Dokładny plan przyszłego zaangażowania w Afganistanie Tokio zamierza przygotować przed zaplanowaną na 12-13 listopada wizytą prezydenta USA Baracka Obamy. W miniony weekend japoński minister spraw zagranicznych Katsuya Okada złożył nieoczekiwaną wizytę w Kabulu, aby o ewentualnych formach wsparcia dla Afganistanu porozmawiać z tamtejszym prezydentem Hamidem Karzajem.