- Nie będę kurczowo trzymać się urzędu - powiedział Abe. Misja japońska ma charakter wspierający. Japońskie zbiornikowce od listopada 2001 r. stacjonują na Oceanie Indyjskim na mocy specjalnej decyzji parlamentu. Ich zadaniem jest dostarczanie paliwa okrętom antyterrorystycznej koalicji i w ten sposób wspieranie walki z terroryzmem w Afganistanie i Iraku. Decyzja parlamentu, umożliwiająca takie działanie, krytykowana była przez opozycję jako sprzeczna z pokojową konstytucją japońską, zabraniającą stacjonowania i prowadzenia jakichkolwiek akcji przez siły zbrojne kraju poza granicami Japonii. Przywódca opozycji japońskiej Ichiro Ozawa twierdzi, że jego Partia Demokratyczna - dysponująca od lipca większością w izbie wyższej japońskiego parlamentu - poparłaby taką misję tylko gdyby odbywała się ona pod auspicjami ONZ. Mandat obecnej misji wygasa 1 listopada - premier Abe usilnie zabiega o zgodę parlamentu na przedłużenie operacji. Została ona już prolongowana w 2003 r. na trzy lata i następnie w 2005 r. na rok. Sprawa ma być przedmiotem debaty na specjalnej sesji japońskiego parlamentu, rozpoczynającej się w poniedziałek. Shinzo Abe rozmawiał w sobotę na temat misji z prezydentem USA George'm W.Bushem w Sydney, gdzie obaj uczestniczyli w szczycie forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku. Bush miał powiedzieć japońskiemu premierowi, że Waszyngton przywiązuje olbrzymią wagę do misji, którą określił mianem kluczowej. Według japońskich sondaży, logistyczną misję japońskich tankowców popiera tylko 35 procent Japończyków - 53 proc. jest jej zdecydowanie przeciwnych.