Zgodnie z zestawieniem japońskiej policji, po piątkowym trzęsieniu ziemi i tsunami potwierdzono śmierć 4314 osób, 8606 jest zaginionych, a 2282 odniosły obrażenia. Władze zastrzegają, że bilans będzie rósł. Władze 160-tysięcznego miasta Ishinomaki, w poszkodowanej przez kataklizm prefekturze Miyagi, poinformowały, że dotychczas nie odnalazło się 10 tys. mieszkańców. Swoich bliskich za pośrednictwem internetu, m.in. serwisu Twitter, szukają w Japonii tysiące ludzi. Akcja w Fukushimie W środę po południu czasu lokalnego w budynku reaktora nr 4 elektrowni Fukushima I, gdzie wcześniej doszło do pożaru, nie widać było płomieni, ale unosiła się nad nim para. Japońska telewizja NHK informowała o przygotowaniach do startu śmigłowców, które mają zrzucać wodę, by schłodzić reaktor nr 3 elektrowni. Agencja Kyodo podała jednak, powołując się na ministerstwo obrony, że akcja nie doszła do skutku - najprawdopodobniej na skutek podwyższonego promieniowania. W elektrowni Fukushima I władze od kilku dni próbują zapobiec temu, by woda, która ma chłodzić pręty paliwowe w reaktorach, nie wyparowała, co mogłoby doprowadzić do ich stopienia. Obecnie wysiłki skoncentrowane są na usuwaniu uszkodzeń w budynku reaktora nr 4, gdzie w specjalnych basenach przechowywane są zużyte pręty paliwowe, oraz na naprawie instalacji w budynku reaktora nr 2, która pomaga w chłodzeniu i wychwytuje większość cezu, jodu i strontu z wody. Według firmy zarządzającej elektrownią, TEPCO, w kompleksie przebywa obecnie ok. 180 pracowników. Wcześniej na godzinę musieli się oni wycofać, ponieważ w reaktorze nr 3 gwałtownie wzrósł poziom promieniowania. 80 tys. ratowników W akcji ratunkowej uczestniczyło w środę ponad 80 tys. żołnierzy sił samoobrony i policjantów. Rząd Japonii zdecydował, by po raz pierwszy od utworzenia w 1954 roku sił samoobrony do akcji ratunkowej włączyć oddziały rezerwy. Według ministra obrony wezwanych będzie około 10 tys. ludzi. Rzecznik rządu nie wykluczył ponadto poproszenia o pomoc amerykańskich wojsk. Pentagon wydał tymczasem dyspozycję, by żołnierze USA w Japonii nie zbliżali się do uszkodzonej elektrowni na odległość mniejszą niż 80 km. Wysłanie do Japonii 10 ekspertów ds. logistyki i obrony cywilnej, a także koców i pojemników na wodę - zapowiedziała w środę Komisja Europejska. Parlament Europejski uczcił minutą ciszy ofiary kataklizmu. Również Sejm przyjął dziś uchwałę, w której wyrażono głębokie współczucie i wyrazy solidarności dla Japonii. Wcześniej posłowie uczcili minutą ciszy pamięć ofiar trzęsienia ziemi i tsunami. Jaka jest prawda o elektrowni? Rzecznik japońskiego rządu zapewnił, że promieniowanie w ewakuowanej strefie o promieniu 20 km wokół Fukushimy I "nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia"; ze strefy tej ewakuowano 200 tys. ludzi. Władze zaapelowały do mieszkańców strefy o promieniu od 20 do 30 km, by szczelnie zamknęli drzwi i okna. Oznaki zniecierpliwienia przedłużającym się kryzysem nuklearnym wykazuje Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), której szef Yukiya Amano oświadczył, że oczekuje szybszych i bardziej szczegółowych informacji od japońskich władz. Amano, który sam jest Japończykiem, ocenił, że sytuacja w elektrowni Fukushima I jest bardzo poważna i zapowiedział, że w czwartek uda się do Japonii z jednodniową wizytą w celu zbadania uszkodzeń. Czy Japonia bagatelizuje sytuację? Niektórzy eksperci uważają, że Japonia bagatelizuje powagę sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o jej ocenę w skali INES wykorzystywanej do szacowania wypadków nuklearnych. Dotychczas Japonia ocenia sytuację w Fukushimie I na 4 w siedmiostopniowej skali. Tymczasem według agencji ASN nadzorującej bezpieczeństwo w elektrowniach atomowych we Francji, sytuacja w Japonii powinna być oceniona co najmniej na 6. Głębokie zaniepokojenie sytuacją w elektrowni wyraził cesarze Akihito, który niezwykle rzadko zabiera głos - zwykle w najważniejszych dla kraju kwestiach. Przemówienie transmitowała japońska telewizja. - Modlę się o bezpieczeństwo ludzi - zapewnił cesarz. Złożył kondolencje rodzinom ofiar niszczycielskiego kataklizmu i wezwał obywateli, by się nie poddawali.