Wydawałoby się, że sprawa jest błaha. Jak się jednak okazuje, ma ona przełożenie nawet na ceny akcji firm, w których doszło do incydentów. Sprawę opisuje m.in. BBC. "Sushi terroryści" Wszystko zaczęło się od filmu nagranego w restauracji Sushiro w mieście Gifu w Japonii. Wrzucone na TikToka nagranie zainspirowało naśladowców i zadziwiająco szybko stało się trendem. Na nagraniu nastoletni chłopiec potajemnie liże buteleczki z sosami, a później odkłada je i czeka aż z ogólnodostępnych sosów skorzystają kolejni goście restauracji. Chodzi o sushi serwowane na taśmowym przenośniku, co jest jedną z tradycji w japońskiej kuchni. Firmy notują straty "Obrzydliwe" - komentują użytkownicy. "Gdzie się podziała nasza kultura?"- oburzają się kolejni. Trend szybko zyskał miano szokującego, a sprawcy "sushi terrorystów". Bo na jednym nagraniu się nie skończyło. Wideo wywołało całą falę - w większości nastolatków, którzy ślepo podążają za trendem. Filmów z milionami wyświetleń przybywa, a praktyki "sushi terrorystów" są coraz bardziej dziwaczne. Jedni smarują talerze wasabi, inni liżą łyżki, które później wrzucają do pojemników używanych przez innych gości. Filmy mają swoje konsekwencje. Sushiro zanotowała giełdowy spadek, klienci obawiają się przychodzenia do restauracji serwujących sushi. Choć nastolatek z pierwszego filmu przeprosił za swoje zachowanie, było już za późno, by powstrzymać dalsze wydarzenia. Sieć restauracji poinformowała również, że wprowadziła nowe zasady dla klientów, by uniknąć podobnych zdarzeń. Nie jest również wykluczone, że firma podejmie kroki prawne. BBC podaje, że dwie inne sieci także rozważają taki kierunek. Jedna z firm chce nawet zainstalowania kamer, by monitorować, co robią goście.