- Nie spodziewam się dymisji Macierewicza. Ale uważam, że czas, w którym Macierewicz rządzi polskim wojskiem, to czas stracony. Decyzja o tym, aby Antoni Macierewicz został ministrem, jest decyzją złą. Nie zakładam jednak, żeby Macierewicz z funkcji ministra odszedł - mówił europoseł w rozmowie z Agnieszką Waś-Turecką. Jako największy grzech obecnego szefa MON Zemke podał "pomiatanie kadrą". - Dowiaduję się, że w krótkim czasie odchodzi 74 żołnierzy GROM-u... Lekką ręką tracimy specjalistów. To jest fatalna zmiana - mówił polityk. - Minister powinien kierować wojskiem, określać cele, prowadzić politykę personalną wojska, ale nie powinien dowodzić. Za dowodzenie powinien odpowiadać wojskowy - podkreśla europoseł. - Dobrze, że prezydent daje temu wyraz, że zauważa, że dzieje się coś złego - podkreślał Zemke. - Prezydent pisze list do ministra, a minister celowo ten list publikuje. To pokazuje niestety bezsilność prezydenta. Pan Antoni Macierewicz jest kapłanem religii smoleńskiej. To dla Prawa i Sprawiedliwości postać ważna. Musi popełnić jeszcze wiele błędów, zanim prezes Kaczyński oceni, czy Macierewicz przynosi więcej strat, czy korzyści - mówił europoseł. Według europosła w "wojsku jest sporo chaosu". Co z Eurokorpusem? - To Polska zabiegała o to, aby być w dowództwie Eurokorpusu. Miała szansę przejąć funkcje dowódcze, a nagle mówi "nie" - podkreślał polityk. - W wojsku zaczyna brakować wykwalifikowanej kadry. Władze są dosyć sceptyczne wobec Francji i tego, co Francja robi - mówił Zemke, tłumacząc, jakie w jego opinii mogą być powody wycofywania się Polski z Eurokorpusu. - Moim zdaniem już zaczynamy za to płacić. Na czym to polega? Toczą się procedury przetargowe. Jeśli my je przerywamy i potem ministerstwo decyduje się na tzw. zakup z wolnej ręki, czyli bez przetargu i rozmawia z jednym partnerem, a ten partner wie, że został sam na placu boju, winduje ceny - tłumaczył były wiceminister obrony. - Zerwanie procedur będzie nas kosztowało. Będziemy płacić więcej za coś, co w normalnych procedurach przetargowych jest tańsze - dodaje. W opinii europosła jest możliwość, aby powstała wielka europejska armia i w jej szeregach jest miejsce dla Polski. - Mamy taką sytuację, że w Europie nie ma ani jednej armii, która byłaby się samodzielnie przeciwstawić wojskowej potędze, jaką ma Rosja. Tu potrzebne jest wsparcie - podkreślał Zemke. - Nie jesteśmy dzisiaj w stanie powypełniać miejsc, w których powinniśmy być - mówił polityk. - Kiedy mówimy o wojsku, to nie powinniśmy mówić przez taki pryzmat, że rządzi partia X, czy partia Y, w państwie pewne instytucje powinny być święte. I taką instytucją jest wojsko - podsumował Zemke. Rachunek za NATO - W tej sytuacji Donald Trump ma rację - odparł europoseł na pytanie dotyczące słuszności wręczenia rachunku za członkostwo w NATO Angeli Merkel. - Jeśli chodzi o wydatki na obronność, to Polska ma nie tylko te dwa procent PKB, ale te wydatki zostały nawet przekroczone. To jest 37 miliardów złotych. Aż tyle wydajemy na wojsko. I teraz pytanie, czy my te pieniądze wydajemy mądrze. No moim zdaniem nie - podkreślał Zemke. - Udział w walce z terroryzmem może mieć różny charakter. To nie musi być bezpośrednie zaangażowanie żołnierzy. Można to wspierać rozpoznaniem, w transporcie, w logistyce - mówił europoseł. - Ja zawsze namawiam, żeby się trzymać twardych faktów. A one, jeśli chodzi o relacje USA i Europy, wyglądają tak, że Stany Zjednoczone mają wielokrotnie mniej żołnierzy w Europie niż kiedyś - zaznaczył Zemke. - Stany Zjednoczone wykonują pewien manewr, ale on jest ostrożny, ograniczony i nie taki kosztowny. Europoseł Zemke, pytany o to, czy jest pewny, że USA staną w obronie swojego sojusznika z NATO, jeśli ten zostanie zaatakowany odparł: "Chciałbym być pewny".