"Oficjalnie zwracam się do premier: proszę podać się do dymisji i przejść do opozycji. Członków koalicji wzywam do ogłoszenia jej rozwiązania, bym mógł rozpocząć rozmowy z klubami parlamentarnymi o formowaniu nowego rządu" - napisał Janukowycz. Po objęciu urzędu prezydenta zwycięzca drugiej tury wyborów prezydenckich chce spotkać się z przywódcami Rosji, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. "Potrzebujemy pomocy z Zachodu i Wschodu dla stabilizacji sytuacji gospodarczej oraz restrukturyzacji zobowiązań finansowych. (...) Priorytetem będą dla nas stosunki z Rosją oraz Wspólnotą Niepodległych Państw. Nasze kraje połączone są ścisłymi więzami gospodarczymi, kulturalnymi oraz historią" - napisał Janukowycz w oświadczeniu. "Jako nowy prezydent uważam, że zadanie odrodzenia Ukrainy można zrealizować. (...) Zjednoczę Ukrainę, wprowadzę porządek we władzy, dam każdemu Ukraińcowi możliwość życia i pracowania w stabilnym państwie, które jest szanowane i przez sąsiadów i przez cały świat!" - napisał Janukowycz w odezwie, opublikowanej na stronie internetowej Partii Regionów Ukrainy, której jest przywódcą. Wyniki pełne, ale nieoficjalne Centralna Komisja Wyborcza (CKW) Ukrainy podała dziś pełne nieoficjalne wyniki głosowania. Po przeliczeniu głosów ze wszystkich lokali wyborczych poinformowano, że na Janukowycza, lidera prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy głosowało 48,95 proc. wyborców. Jego konkurentkę, premier Julię Tymoszenko poparło w niedzielnej drugiej turze wyborów 45,47 proc. wyborców. Frekwencja wyniosła 69,15 proc. Na ogłoszenie oficjalnych wyników wyborów CKW ma czas do 17 lutego. Nastąpi to, gdy do Kijowa nadejdą oryginały protokołów z tzw. "mokrymi" pieczęciami. Tymoszenko jeszcze walczy Otoczenie Tymoszenko twierdzi tymczasem, że od razu po oficjalnym ogłoszeniu wyników drugiej tury przystąpi do ich zaskarżania. Druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie została sfałszowana na rzecz Wiktora Janukowycza - oświadczył dziś Ołeksandr Turczynow, szef sztabu wyborczego rywalki Janukowycza, Julii Tymoszenko. "Oświadczam, że w trakcie drugiej tury wyborów prezydenta Ukrainy doszło do fałszerstw, które w istotny sposób wpłynęły na wynik głosowania i pozwalają wątpić w jego ostateczny rezultat" - czytamy w przekazanym mediom oświadczeniu. - Czekamy na oficjalne wyniki wyborów i oficjalnie rozpoczniemy procedurę ich zaskarżania - powiedział wcześniej Andrij Kożemiakin, współpracownik Tymoszenko i deputowany bloku politycznego jej własnego imienia. Według jego relacji ugrupowanie pani premier zbiera obecnie dowody na to, że wybory zostały sfałszowane. Blok Julii Tymoszenko nie wypowiada się przy tym na temat opinii obserwatorów międzynarodowych, w tym Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, którzy ocenili, że druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie została przeprowadzona w zgodzie z międzynarodowymi standardami. Pani premier się ukrywa Sama Tymoszenko od kilku dni nie pokazuje się publicznie. Kilka razy zapowiadano jej konferencje prasowe, jednak następnie je odwoływano. Tymoszenko miała także wygłosić telewizyjne orędzie do narodu, ale i ono nie zostało wyemitowane. Ukraińskie media cytują wypowiedzi ludzi z jej obozu, którzy twierdzą, iż w poniedziałek tuż po wyborach Tymoszenko miała oświadczyć, że "nigdy nie uzna zwycięstwa Janukowycza". Sam Janukowycz zaapelował do swej konkurentki, by pogodziła się ze swą porażką i jego wygraną. "Jeśli Tymoszenko nie przyjmie woli narodu ukraińskiego i nie uzna wyników wyborów, lecz nadal będzie popychać Ukrainę w stronę politycznego chaosu, to ryzykuje przeistoczenie się z bohaterki pomarańczowej rewolucji w jej kata" - oświadczył w wywiadzie dla CNN. Pomarańczowa rewolucja to wydarzenia, do których doszło przy poprzednich wyborach prezydenckich w 2004 roku. W drugiej turze Janukowycz, kandydat obozu władzy, starł się wtedy z kandydatem opozycji, ustępującym dziś prezydentem Wiktorem Juszczenką. Wskutek fałszerstw wyborczych na rzecz Janukowycza na Ukrainie wybuchły masowe protesty, a sfałszowaną drugą turę wyborów powtórzono. Zwycięstwo odniósł Juszczenko, którego kolorem wyborczym był pomarańczowy. Tymoszenko była wówczas jego najważniejszą sojuszniczką. Ukraińscy komentatorzy twierdzą, że obecnie powtórka scenariusza z pomarańczowej rewolucji jest niemożliwa.