W Kijowie są polscy politycy - Jacek Protasiewicz i Jarosław Kaczyński. Według nieoficjalnych danych w poniedziałek na Ukrainie lub też tylko w Kijowie może zostać wprowadzony stan wyjątkowy - pisze w niedzielę rosyjska agencja ITAR-TASS. Do głównych potyczek w Kijowie doszło przed siedzibą prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza na ulicy Bankowej. Budynek zaatakowali młodzi, ubrani na sportowo ludzie. Opozycja ogłosiła, że atak jest prowokacją władz z użyciem wynajętych dresiarzy. Wezwała ludzi, by odeszli z Bankowej. Na Bankowej interweniowały oddziały specjalne milicji Berkut, atakując tłum zorganizowaną kolumną i strzelając granatami hukowymi. Ludzie byli brutalnie bici, milicja użyła gazu łzawiącego. Stojący naprzeciw ludzie także użyli gazu. Demonstrujących wyparto z ulicy, ale starcia trwały dalej. Według MSW rannych zostało około stu milicjantów. W starciach Berkutu z tłumem pobity został polski dziennikarz Paweł Pieniążek; według świadków został uderzony kilkanaście razy pałką w głowę. Wcześniej w niedzielę demonstranci w Kijowie zajęli siedzibę władz miejskich oraz dom prorządowych związków zawodowych. Demonstracje w niedzielę rozpoczęły się od wiecu pod pomnikiem wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki. Zgromadzeni wznosili hasła na rzecz integracji z UE i przeciwko władzom. Tymczasem tłum schodził się na Majdan Niepodległości w centrum miasta. Na Majdanie demonstracje trwały od ponad tygodnia, ale w sobotę rano wkroczyli tam milicjanci Berkuta, którzy rozpędzili protest, bijąc ludzi pałkami i rozpylając gaz łzawiący. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, w tym dwóch obywateli polskich. Demonstranci powrócili na Majdan w sobotę późnym popołudniem. W niedzielę ich liczbę na placu niektóre media określały nawet na 500 tysięcy. Arsenij Jaceniuk, kierujący opozycyjną partią Batkiwszczyna, powiedział w niedzielę, że uczestnicy protestu nie odejdą z Majdanu Niepodległości, dopóki rząd nie poda się do dymisji. Inny z przywódców opozycji, Witalij Kliczko stojący na czele partii Udar, podczas wystąpienia na Majdanie Niepodległości zaapelował do prezydenta i rządu, by ustąpili. Rzecznik premiera Ukrainy Mykoły Azarowa, Witalij Łukjanenko zapewnił, że władze nie straciły kontroli nad wydarzeniami w stolicy, a rząd pracuje "w normalnym trybie". W Kijowie są polscy politycy - wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Protasiewicz i lider partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński. Obaj wystąpili w niedzielę na Majdanie Niepodległości. Polacy zawsze będą was popierali - mówił Protasiewicz. Wskazał, że wygłasza te słowa w porozumieniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim i premierem Donaldem Tuskiem. W uzgodnieniu z przewodniczącym PE Martinem Schulzem przekazał też demonstrantom, że Ukraina jest częścią Europy, a w Europie niedopuszczalne jest używanie siły wobec pokojowych demonstracji. Kaczyński również zapewnił Ukraińców, że Polska zawsze będzie wspierać sprawę integracji europejskiej Ukrainy. Skrytykował brutalną akcję milicji, która w sobotę nad ranem rozpędziła demonstracje na Majdanie, raniąc kilkadziesiąt i zatrzymując 35 osób. Na wiecu na Majdanie obecny był również były premier i były przewodniczący PE Jerzy Buzek. Zdaniem ekspertów, sytuacja na Ukrainie grozi eskalacją napięcia. Jak zauważył wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt, hasła proeuropejskie coraz bardziej przekształcają się w żądanie dymisji Janukowycza, a on zrobi wszystko, by u władzy się utrzymać. Duże jest ryzyko prowokacji, która pozwoliłaby władzom zrzucić winę na opozycję za przebieg protestów - ocenił ekspert. W Kijowie i innych ukraińskich miastach demonstracje trwają od 21 listopada, kiedy rząd tego państwa ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE.