W artykule redakcyjnym w piątek nowojorski dziennik pisze, że chociaż Janukowycz uchodził dotychczas za polityka wybitnie prorosyjskiego, podkreśla swoją niezależność od Moskwy. Trzeba mu zatem dać kredyt zaufania i wziąć jego deklaracje za dobrą monetę, niezwłocznie zapraszając np. do złożenia wizyty w USA - wzywa "WSJ" administrację amerykańską. - Jako kandydat na prezydenta w 2004 r. Janukowycz uważany był za człowieka Moskwy i oskarżano go wtedy, że sfałszował wybory. Od tego czasu jednak przestrzega reguł gry, a jego doradcy podkreślają, że nie jest niewolniczo prorosyjski, ani autokratyczny - pisze "WSJ". - USA i Europejczycy mogą mu pomóc potwierdzić, że te deklaracje są szczere, zachęcając go, by szedł we właściwym kierunku. Wczesne zaproszenie do Białego Domu by w tym pomogło, jak również wytyczenie (dla Ukrainy) jasnej drogi do członkostwa NATO i Unii Europejskiej - czytamy w edytoriale. Czołowy amerykański specjalista od Ukrainy Adrian Karatnycky w rozmowie z PAP zwrócił niedawno uwagę, że nowy prezydent Ukrainy doznał w ostatnich latach upokorzeń od Kremla i może to wpłynąć na jego politykę wobec Rosji. "WSJ" krytykuje przy okazji prezydanta Baracka Obamę za to, że w dążeniu do poprawy stosunków z Rosją zaniedbuje - w jego ocenie - stosunki z niepodległymi państwami byłego ZSRR. Wytyka administracji, że aż dziewięć miesięcy zwlekała z wysłaniem nowego ambasadora do Kijowa, i wypomina jej, że źle traktuje antyrosyjskiego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. - Podobno Biały Dom nie odpowiada na jego telefony - pisze "WSJ". Tomasz Zalewski