- To nie nasza wojna, ona nie jest nam potrzebna, Ukraina nie ma tam żadnych interesów narodowych - powiedział Janukowycz. Lider Partii Regionów poinformował dziennikarzy, że propozycja powołania komisji w sprawie reakcji ukraińskich władz na wydarzenia w Gruzji zostanie przedstawiona na zaplanowanym na wtorek posiedzeniu Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy. - 47 milionów obywateli Ukrainy nie może być zakładnikami pospiesznych działań władz - oświadczył Janukowycz. Te "pospieszne działania" oznaczają poparcie, udzielone władzom Gruzji najpierw przez prezydenta Wiktora Juszczenkę, a następnie - choć z dużym opóźnieniem i niewielkim entuzjazmem - premier Julię Tymoszenko. Janukowycz, który ma zamiar startować przeciwko nim w wyborach prezydenckich w 2010 roku, wypowiedział się w kwestii gruzińskiej jako ostatni z czołowych polityków ukraińskich, przerywając tym samym milczenie, które zachowywał przez całe dwa miesiące wakacji. Prawdopodobnie z myślą o sympatyzującym z Rosją elektoracie przywódca Partii Regionów nie ukrywa więc, że w sprawie konfliktu rosyjsko-gruzińskiego stoi po stronie Moskwy. "Ukraina powinna zaakceptować dążenia wolnościowe narodów Osetii Południowej i Abchazji i uznać ich niepodległość" - powiedział nieoczekiwanie w ubiegłym tygodniu, porównując sytuację tych dwóch zbuntowanych prowincji gruzińskich z sytuacją wokół ogłoszenia niepodległości przez Kosowo. Oświadczenie to wywołało krytykę ze strony ukraińskiego MSZ oraz postawiło w niezręcznej sytuacji sekretarza ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Raisę Bohatyriową, która odwiedzała wówczas Stany Zjednoczone. Jak podała gazeta internetowa "Ukraińska Prawda", wywodząca się z Partii Regionów Bohatyriowa tłumaczyła w Waszyngtonie, że stanowisko Janukowycza nie jest pozycją całej partii, lecz wyłącznie jego własnym zdaniem. Tymczasem sprawa Gruzji dzieli nie tylko ukraińskich polityków, ale i społeczeństwo. Według wyników opublikowanego w poniedziałek sondażu prawie 42 proc. Ukraińców uważa, że w konflikcie między Gruzją a Rosją Ukraina nie powinna popierać żadnej ze stron. Zdaniem 20 proc. władze w Kijowie powinny poprzeć Gruzję, lecz tylko za pomocą środków dyplomatycznych. Ponad 18 proc. ukraińskiego społeczeństwa opowiada się za tym, by poprzeć działania Rosji, ale znowu wyłącznie poprzez działania dyplomatyczne.