Pytany o wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego Jan Olbrycht mówi: "Moje wrażenia są dwojakie - po pierwsze, źle się stało, że te wybory przegraliśmy, ale z drugiej, mamy rozeznanie, jakie są nasze możliwości i że koncepcja Koalicji Europejskiej zadziałała, bo przy tym systemie głosowania pójście razem dało ewidentnie lepszy efekt". "Emocje proeuropejskie nie wystarczyły" Jego zdaniem wynik głosowania "pokazuje stopień mobilizacji obu stron i jakie narzędzia, użyte w tych wyborach, działają". "Dziś wiadomo, że ten wygrywa wybory, kto przede wszystkim wzbudzi emocje. Wygląda na to, że PiS wzbudził wśród swoich wyborców bardzo silne emocje, głównie różnego typu poczucia zagrożenia" - ocenia Olbrycht. "Do tych emocji trzeba dodać narzędzia o charakterze konkretnym, czyli transfery finansowe. I to połączenie zadziałało bardzo mobilizująco" - ocenia. Dlaczego zatem Koalicji Europejskiej nie udało się wzbudzić emocji wśród swoich wyborców? "Moim zdaniem, jeżeli próbuje się zebrać różne środowiska, to w niektórych sprawach spójności nie było, nie ma i nie będzie. Natomiast pozostają emocje pozytywne, proeuropejskie. Jak się okazało w tym starciu - gdy nie mamy w ręku ani propagandy ani finansów - same emocje nie wystarczą" - tłumaczy europoseł PO. "Opozycja nie ma innego wyjścia" Zapytany o to, w jaki sposób Koalicja Europejska może to nadrobić przed wyborami krajowymi na jesieni, odpowiada: "Teraz te środowiska muszą wyraźnie pokazać to, co je łączy i to już nie w kategoriach proeuropejskich, tylko w kategoriach bardziej konkretnych. Teraz jest czas na znalezienie kilku ważnych spraw w kraju, bez względu na różnice, i pokazanie, że potrafimy wspólnie o nie walczyć". Czy Koalicja Europejska dotrwa do jesieni? "Dla środowisk opozycyjnych nie ma innego wyjścia" - podkreśla Olbrycht. "Realizację kampanii zapewniała moja ekipa" Europoseł był również pytany o współpracę ze sztabem wyborczym Koalicji Europejskiej w trakcie kampanii. Środowa "Gazeta Wyborcza" przytoczyła nieoficjalne wypowiedzi polityków KE na temat sztabu, z których wyłaniał się obraz braku profesjonalizmu, lenistwa i złej woli. Jan Olbrycht przyznaje, że za jego kampanię odpowiadali głównie jego współpracownicy. "Moja kampania była świetnie zorganizowana przez moją ekipę. Toczyła się w małych miasteczkach, na wsiach" - mówi. Zapytany o to, czy czuł wsparcie sztabu Koalicji Europejskiej, zapewnia, że "wsparcie PO na Śląsku czułem", ale dodaje: "samą realizację zapewniała moja ekipa". O jakie konkretnie wsparcie chodziło? "Myślę, że [sztab] zbierał informacje i dawał do zrozumienia gdzie kto jedzie. Ale specyfika jest taka, że każdy z nas prowadził bardzo ostrą kampanie własną i informował szefostwo. To nie było tak, że ktoś mi mówił, gdzie mam jechać. Przy tego typu akcji nie ma czegoś takiego, że ktoś z góry rozpisuje i wysyła nas w teren, bo każdy walczy o swoje. Mało tego, każdy z nas walczy o to, by przeskoczyć innych z własnej listy. Ja przeskoczyłem z 4. na 2." - tłumaczy Olbrycht. "Głównie ja przekazywałem, co robię, a miałem z trzy-czery spotkania dziennie. Oczywiście interesowałem się też, gdzie będą inni kandydaci, by nie być w tym samym miejscu" - dodaje i podkreśla: "To jest specyfika tej ordynacji - nie głosuje się na cały komitet, ale na osobę. W przypadku Koalicji Europejskiej nie dość, że w jednym komitecie było kilka ugrupowań, to jeszcze w ramach tych ugrupowań każda z osób walczyła o swoje miejsce". Trudniejsza walka o budżet Jednym z najważniejszych tematów, którymi będzie musiał zająć się nowy Parlament Europejski, jest budżet UE na lata 2021-2027. "Do tej pory PE w ogromnej większości optował za większym budżetem oraz utrzymaniem pieniędzy na politykę spójności i rolnictwo. W tej chwili wydaje się, że część proeuropejska, mówiąca o silniejszych instytucjach i większym budżecie, będzie miała większość w PE. Jednak siły eurosceptyczne nie będą ukrywały, że chcą osłabić UE, włącznie z budżetem" - prognozuje Olbrycht, który jest sprawozdawcą Parlamentu Europejskiego ds. wieloletnich ram finansowych. "Teraz pytanie, jeśli pojawią się siły antyeuropejskie, jak ugrupowania Marine Le Pen czy Matteo Salviniego, to czy one będą naprawdę antyeuropejskie i będą chciały zmniejszyć rolę UE i budżet, czy będą to siły takie jak PiS, które mówią, że co prawda mają wątpliwości wobec UE, ale uważają, że pieniędzy powinno być dużo. Mam nadzieję, że nowy PE w zdecydowanej większości będzie bronił większego budżetu i pieniędzy na spójność, choć może to być tym razem trudniejsze" - podkreśla Olbrycht. Jednocześnie europoseł zwraca uwagę na coraz bardziej skomplikowaną sytuację wokół kwestii budżetowych. "Niektóre państwa bogatsze, jak Holandia, Austria, czy Dania, nie ukrywają, że są zwolennikami mniejszego budżetu. Dodatkowo te kraje, które są w strefie euro, też nie ukrywają, że będą chciały strefę euro wzmacniać, dlatego wróci za chwilę dyskusja o budżecie strefy" - przewiduje poseł. Jeśli tak się stanie, to budżet ogólny mógłby być mniejszy na rzecz wyodrębnienia w nim właśnie budżetu dla strefy euro. "A pamiętajmy, że wraz z brexitem wyjdzie z UE największe państwo, które nie ma wspólnej waluty, więc strefa euro zaczynie zdecydowanie dominować we Wspólnocie" - zaznacza europoseł PO i dodaje, że ostatecznej wersji budżetu możemy się spodziewać nie wcześniej niż w pierwszej połowie 2020 roku.