Badanie zostało zlecone przez jeden z największych niezależnych tytułów prasowych w kraju - francuskojęzyczny magazyn TelQuel - z okazji dziesiątej rocznicy wstąpienia na tron króla Mohammeda VI. W miniony weekend władze przechwyciły jednak 100 tysięcy egzemplarzy magazynu oraz jego arabskojęzycznej edycji, Nichane. Z kiosków musiał zniknąć także francuski dziennik Le Monde, który opublikował wyniki sondażu. Ahmed Benchemsi, dyrektor Tel Quel Group: "Takie posunięcie działa na szkodę marokańskiej monarchii. Planowaliśmy rozprowadzić sto tysięcy egzemplarzy TelQuel, w których było napisane, że w istocie Marokańczycy popierają swojego króla. Zamiast tego widzimy wielki artykuł na pierwszej stronie Le Monde, który przeczytają miliony ludzi na całym świecie. Zamiast dowiedzieć się o pozytywnych dla króla wynikach sondażu, dowiedzą się, że Maroko jest niedemokratycznym państwem, które cenzuruje swoją prasę." W istocie, ironia polega na tym, że 91 procent respondentów odpowiedziało, że pozytywnie oceniają rządy króla. Ale nie to jest problemem dla marokańskiego rządu. Khalid Naciri,rzecznik marokańskiego rządu: "Monarchia to nie matematyczne gierki. Monarchia nie może być przedmiotem publicznej debaty. Nawet, gdyby w tym sondażu 100 procent respondentów poparło króla, mielibyśmy co do niego zastrzeżenia. W Maroko nie można stawiać pytań o monarchię w formie sondażu! Ten fakt trzeba po prostu zaakceptować!" Marokańska prasa cieszy się co prawda wolnością niespotykaną w innych rajach arabskich - jednak kilka publikacji doczekało się już dochodzenia, a gazety, w których się ukazały, zapłaciły wysokie kary pieniężne. Sąd w Casablance odrzucił skargę wniesioną przez grupę TelQuel, która domagała się anulowania kontrowersyjnej decyzji rządu. Tłum. Katarzyna Kasińska na podst. AFP