Sulejmani wylądował na międzynarodowym lotnisku w Bagdadzie po północy. Sprzeczne są doniesienia, skąd irański generał przyleciał. Mówi się o syryjskim Damaszku albo libańskim Bejrucie. Po wylądowaniu Sulejmani wsiadł do oczekującego na niego samochodu. W konwoju, który odbierał irańskiego dowódcę z lotniska, był również jeden z dowódców irackiej milicji Abu Mahdi al-Muhandis. Atak nastąpił tuż po tym, jak konwój opuścił teren lotniska w Bagdadzie. W dwa samochody wiozące irańskich i irackich wojskowych uderzyły cztery rakiety. Trzy wycelowano w samochód wiozący Sulejmaniego i al-Muhandisa, a jedna trafiła w auto z ochroniarzami dowódców. Amerykanie mieli posiadać szczegółowe informacje na temat trasy konwoju. Cytowane przez "The Daily Mail" anonimowe źródła amerykańskie ujawniają, że Sulejmani i al-Muhandis zostali zabici w ataku dronów. Tymczasem irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej podał, że wojskowi ponieśli śmierć w wyniku ataku prowadzonego z amerykańskich śmigłowców. Irackie źródła podają, że ciało Sulejmani zostało "rozszarpane na części". Zwłoki irańskiego dowódcy zidentyfikowano po charakterystycznym sygnecie. Po ataku nie odnaleziono ciała al-Muhandisa.