Artykuł pochodzi z portalu Nowa Europa Wschodnia Wojna w Syrii zdaje się nie mieć końca. Wielu komentatorów zadaje sobie pytanie, czy któremukolwiek z głównych zagranicznych aktorów tej wojny zależy na jej zakończeniu. Przez pięć lat trwania konfliktu światowe mocarstwa skupione w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nie były w stanie przyjąć jakichkolwiek wiążących decyzji, które mogłyby przyspieszyć proces pokojowy. Na mocy weta Rosji i Chin w 2012 roku zablokowano uchwalenie rezolucji RB, która uznawała syryjskie władze za odpowiedzialne pogwałcenia podstawowych praw człowieka syryjskiej ludności cywilnej. Rezolucja ta mogła stanowić preludium do interwencji zbrojnej w tym państwie. Trwający już ponad pięć lat chaos w tym bliskowschodnim państwie przyniósł, według różnych szacunków, ponad 480 tysięcy ofiar śmiertelnych, niemal 2 miliony rannych, 6,4 miliona uchodźców wewnętrznych (IDP), a także grupę ponad 4 milionów uchodźców, którzy opuścili swoją ojczyznę. Znamienne jest to, że pomimo zaangażowania w wojnę syryjską wielu sił, wciąż - według danych Syrian Network for Human Rights - za około 95 procent ofiar konfliktu odpowiedzialność ponosi reżim Baszara al-Asada. Czy kiedykolwiek prezydent Syrii i członkowie jego świty staną przed wymiarem sprawiedliwości? Sądzić, ale jak? "Spotkamy się w Hadze" - coraz częściej słowa te wybrzmiewają przy okazji kolejnych konfliktów zbrojnych. Dostać się do "Hagi" wcale nie jest jednak tak łatwo. Wynika to zarówno z konstrukcji Statutu Rzymskiego, podstawy prawnej funkcjonowania MTK, jak i - niestety - ze słabości samego Trybunału. Utworzony w 1998 roku, a funkcjonujący od 2002 roku, pierwszy permanentny międzynarodowy sąd karny działa bowiem w oparciu o tak zwaną zasadę komplementarności. W dużym uproszczeniu oznacza ona, że MTK "wkracza do akcji" dopiero wtedy, gdy dane państwo nie chce lub nie może samo osądzić osób odpowiedzialnych za zbrodnie popełnione na swoim terytorium.MTK jest sądem karnym, będącym w stanie ocenić tylko postępowanie jednostek (nie państw), które może mieć znamiona jednej z czterech zbrodni międzynarodowych, objętych jurysdykcją Trybunału: ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych i zbrodni agresji (choć ta ostatnia znajdzie się w jurysdykcji MTK najwcześniej w 2017 roku). Co więcej, wszcząć postępowanie w Trybunale można tylko na kilka sposobów. Po pierwze, dane zainteresowane państwo może poprosić "Hagę" o zajęcie się sprawą; po drugie, prokurator MTK może wszcząć postępowanie, o ile ma dostateczne dowody popełnienia zbrodni (co jednak wymaga akceptacji ze strony sędziów Trybunału); wreszcie, po trzecie, decyzję o zaangażowaniu MTK może podjąć Rada Bezpieczeństwa ONZ. Przypadek syryjski komplikuje fakt, że Syria nie jest stroną Statutu Rzymskiego: choć w 2000 roku podpisała traktat, to wciąż go nie ratyfikowała.Sprawia to, że "najprostszym" sposobem, aby Trybunał zajął się zbrodniami, które mogły zostać popełnione w Syrii, jest wariant trzeci: wniosek Rady Bezpieczeństwa ONZ. Demonstrowana w latach 2013 i 2014 niechęć Rosji (oraz Chin) wobec takiego rozwiązania przesądza sprawę. Statut Rzymski pozwala co prawda oddać się pod jurysdykcję MTK również krajom, które nie ratyfikowały go (tak zwany tryb ad hoc - skorzystała z niego dwukrotnie Ukraina: w 2014 w związku z potencjalnymi zbrodniami dokonanymi na Majdanie oraz w 2015 roku w związku z możliwymi zbrodniami popełnionymi w trakcie konfliktu na Donbasie; więcej pisaliśmy o tym tutaj). Asad nie zdecyduje się jednak na taki krok. Asad jak Baszir? W 2013 roku specjalna komisja śledczo-badawcza ONZ ds. Syrii wskazała, że MTK powinien osądzić wszystkich zbrodniarzy, którzy uczestniczyli w konflikcie na terytorium państwa syryjskiego. I rzeczywiście, takie działania jak użycie broni chemicznej przeciwko cywilom przez reżim Asada w 2013 roku zasługują, aby zajął się nimi niezależny i międzynarodowy sąd. To samo dotyczy zresztą zbrodni popełnionych przez inne strony konfliktu, na przykład "Państwo Islamskie" - chodzi między innymi o trwające ludobójstwo Jazydów w Syrii i Iraku. O genocydzie Jazydów mówiła już wspomniana komisja śledczo-badawcza Narodów Zjednoczonych ds. Syrii, wzywając społeczność międzynarodową do uruchomienia postępowania w MTK lub stworzenia innego specjalnego sądu międzynarodowego, który miałby zająć się tragedią tej mniejszości etnicznej zamieszkującej region Niniwy (działania dyplomatyczne mające przekonać członków RB do zajęcia się sprawą Jazydów podjęła Kanada, póki co bezskutecznie). Ciekawy pomysł stworzenia specjalnego sądu ad hoc, który miałby zająć się wojną syryjską, jest tylko mrzonką (tak działają lub działały Trybunały ds. byłej Jugosławii i Rwandy oraz Specjalny Sąd dla Sierra Leone) - powołanie takiego ciała również wymagałoby akceptacji Rady Bezpieczeństwa.Nadzieję na osądzenie osób odpowiedzialnych za popełnione w Syrii zbrodnie budzi jednak fakt, że zbrodnie Asada (i pozostałych walczących grup) są pieczołowicie dokumentowane zarówno przez ONZ, jak i - a może przede wszystkim - przez przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego i organizacji pozarządowych. Przykładem jest działalność niezależnej organizacji Commission for International Justice and Accountability (CIJA), założonej w 2011 roku przez Kanadyjczyka Billa Wileya. Członkom zespołu (którzy pracują z narażeniem życia) udało się przechwycić - według szacunkow - ponad 600 tysięcy stron dokumentów rządowych, stanowiących dowód popełnienia zbrodni przez reżim (prawdopodobnie świadczy to o istnieniu "źródła przecieku" w najbliższym otoczeniu Baszara al-Asada). Brytyjski ekspert w zakresie międzynarodowego prawa karnego, Mark Kersten, podkreśla, że działalność takich grup aktywistów jak CIJA należy ocenić pozytywnie. Dodaje jednak, że w ewentualnym procesie przed MTK może pojawić się poważna wątpliwość proceduralna, co do możliwości wykorzystania zgromadzonych materiałów dowodowych. Baszar al-Asad może zatem spać dziś spokojnie - optymistycznie nastraja go też dotychczasowa działalność Trybunału w Hadze. Przez czternaście lat funkcjonowania MTK skazał jak dotąd tylko trzech zbrodniarzy: dwóch kongijskich watażków, Thomasa Lubangę i Germaina Katangę oraz Jean-Pierre Bembę z Republiki Środkowoafrykańskiej. Ponadto Trybunał zajmuje się przede wszystkim konfliktami "czarnej Afryki". Symbolem indolencji MTK w sprawach państw spoza Afryki jest kazus Gruzji. W tym przypadku większość komentatorów uznała decyzję gambijskiej prokurator Trybunału Fatou Bensoudy o wszczęciu postępowań przygotowawczych po prawie ośmiu latach od wojny rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku za względny sukces (więcej pisaliśmy o tym tutaj). Brak współpracy państw-stron Statutu Rzymskiego sprawia także, że na wolności wciąż przebywa prezydent Sudanu Omar Baszir - dzieje się tak pomimo dwóch nakazów aresztowania, które wydano w latach 2009 i 2010. Zbrodniarze już są w Europie Część osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne w Syrii i Iraku przedostała się do Unii Europejskiej wraz z uchodźcami i innymi migrantami. Gdy udaje się ich zlokalizować, pojawia się szansa na wszczęcie przeciwko nim procesów karnych - wówczas można to zrobić z pominięciem MTK. Brytyjski "The Guardian" podaje, że holenderskie władze zidentyfikowały ponad trzydziestu potencjalnych zbrodniarzy wojennych - byli wśród kilku tysięcy migrantów, którzy dotarli do Królestwa Niderlandów w 2015 roku.Niestety część państw europejskich (ale i na przykład Kanada) w razie pojmania osób odpowiedzialnych za najcięższe przewinienia popełnione na terytorium Syrii, często zamiast ich osądzić, decydują się na deportację z powrotem na Bliski Wschód.Kraje zachodnie nie muszą jednak tego robić, ponieważ zdecydowana większość z nich posiada w swoim porządku prawnokarnym konstrukcję tak zwanej jurysdykcji uniwersalnej. Krótko mówiąc, kraje te mogą ścigać zbrodniarzy wojennych bez względu na ich obywatelstwo oraz fakt, że to nie na ich terytorium dopuszczono się poważnych naruszeń praw. W ten zresztą sposób spora część osób zaangażowanych w konflikty w byłej Jugosławii w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku została doprowadzona przed wymiar sprawiedliwości w państwach skandynawskich, Beneluksu czy w Niemczech.Jak na razie to właśnie Niemcy mogą pochwalić się sfinalizowaniem kilku postępowań w sprawach osób odpowiedzialnych za zbrodnie popełnione podczas konfliktu syryjskiego. Pierwszy wyrok zapadł ledwie dwa miesięcy temu - w lipcu skazano obywatela niemieckiego, członka formacji dżihadystów, który popełnił zbrodnie na członkach reżimu Asada. Niemieckie władze szykują kolejne procesy, wszystkie one dotyczą członków Daesz lub też osób współpracujących z "Państwem Islamskim". To kolejna dobra wiadomość dla prezydenta Syrii - jedyne postępowania, które dziś się toczą w związku z tą wojną, obciążają winą za zbrodnie islamskich ekstremistów, a nie członków władzy Asada.***Walka o sprawiedliwość dla ofiar wojny w Syrii to długa i mozolna droga, która nie wiadomo, czy kiedykolwiek zakończy się sukcesem. Krzyżujące się na Bliskim Wschodzie interesy największych światowych graczy uniemożliwiają osądzenie zbrodniarzy walczących od 2011 roku w Syrii. I nie należy oczekiwać, że w niedalekiej przyszłości ten stan rzeczy ulegnie zmianie.Tomasz Lachowski - doktor nauk prawnych i dziennikarz. Wykładowca w Katedrze Prawa Międzynarodowych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Łódzkiego oraz redaktor naczelny portalu Obserwator Międzynarodowy.