Po nocnych protestach reprezentacyjne ateńskie ulice, Panepistimiu i Stadiu, oraz główny plac Syntagma wyglądają jak po bitwie - ocenia agencja dpa. Służby komunalne pracują na zwiększonych obrotach, usuwając sterty śmieci i gruzu. Do ciężkich starć z policją doszło na marginesie pokojowej demonstracji z udziałem dziesiątek tysięcy ludzi, jaka zebrała się w niedzielę wieczorem przed greckim parlamentem. W tym samym czasie odbywało się tam głosowanie nad przyjęciem kolejnego programu oszczędności. Stanowi on warunek konieczny do udzielenia Grecji nowej pomocy finansowej o wartości 130 mld euro. W kierunku policji poleciały kamienie, odłamki marmuru i kawałki asfaltu z potrzaskanej jezdni, a także butelki z płynem zapalającym. Funkcjonariusze musieli użyć gazu łzawiącego i granatów ogłuszających. W reakcji agresywni protestujący rozdzielili się na kilka grup, które w różnych częściach miasta zaczęły podpalać sklepy i banki. Z 45 podpalonych budynków kilka spaliło się całkowicie. Straż pożarna reagowała ze znacznym opóźnieniem, ponieważ część chuliganów przeszkadzała strażakom w gaszeniu pożarów - podał rzecznik. Wszystkie partie polityczne w poniedziałek potępiły starcia, a winą za nie obarczyły "podejrzane środowiska". Tonąca Grecja - raport specjalny Zobacz zamieszki w Atenach: