Na początku lipca 2009 roku z inicjatywy ówczesnego premiera Włoch Silvio Berlusconiego odbył się szczyt G8 w L'Aquili, gdzie trzy miesiące wcześniej w trzęsieniu ziemi zginęło ponad 300 osób, a kilkadziesiąt tysięcy zostało bez dachu nad głową. Światowi przywódcy oprowadzani przez Berlusconiego obejrzeli wtedy skalę zniszczeń i poruszeni ich ogromem złożyli przed kamerami deklaracje pomocy. Obiecał ją przede wszystkim prezydent Stanów Zjednoczonych. Turyński dziennik przytacza słowa burmistrza L'Aquili Massimo Cialente: "rozmawiałem z Obamą pięć minut, zapewnił mnie, że myśli o pomocy dla uniwersytetu, dla studentów". "Amerykanie nie zrobili nic. Pieniędzy nigdy nie przysłano" - dodał Cialente. "La Stampa" dodaje, że strona amerykańska nie skomentowała zarzutów burmistrza. Broni się natomiast ambasada Wielkiej Brytanii we Włoszech, która wyjaśniła, że rząd w Londynie nie wziął na siebie żadnego zobowiązania na rzecz przekazania publicznych pieniędzy na odbudowę L'Aquili. Dodano, że brytyjskie firmy wyraziły jedynie gotowość udzielenia bezpłatnej pomocy w tych pracach. Gazeta informuje, że wartość pomocy zagranicznej, przekazanej na rzecz miasta w Abruzji, wynosi 32 miliony euro. Podaje przykład władz Kazachstanu, które wysłały do L'Aquili ambasadora z czekiem w ręku na sumę 1,7 miliona euro, by nie tracić czasu. Rosja przeznaczyła 6 milionów euro na odbudowę dwóch budynków. Japonia, która sama zmagała się niedawno z katastrofalnymi skutkami trzęsienia ziemi i tsunami, wyasygnowała zgodnie z obietnicą 600 tysięcy euro i zapowiedziała sfinansowanie budowy hali sportowej za 6 milionów euro. "To kwestia stylu i dotrzymywania obietnic" - konstatuje "La Stampa".