Zwiększenie sił amerykańskich "zasadniczo zmieni sytuację" - uznał naczelny dowódca sił USA i NATO w Afganistanie generał Stanley McChrystal. Karzaj się cieszy - Rząd Islamskiej Republiki Afganistanu cieszy się z nowej amerykańskiej strategii (...). Cieszymy się, że nasz punkt widzenia został wzięty pod uwagę przez Stany Zjednoczone - oświadczył afgański prezydent Hamid Karzaj. - Afganistan nie będzie szczędził wysiłków, żeby wypełnić swe zobowiązania - obiecał afgański prezydent. Wymienił przy tym obronę narodu afgańskiego, wsparcie procesu pojednania narodowego, rozwój afgańskich sił bezpieczeństwa oraz pomoc gospodarczą. Rasmussen wzmocni Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen zapowiedział, że międzynarodowe siły ISAF w Afganistanie, dowodzone przez NATO, mogą liczyć na wzmocnienie "o co najmniej" 5 tys. ludzi. "W tym ważnym momencie NATO powinno na nowo zademonstrować jedność i siłę. Wszyscy sojusznicy powinni czynić więcej. Chodzi o wspólną walkę, musimy ją zakończyć" - dodał. UE jest gotowa Szwecja, sprawująca obecnie przewodnictwo w Unii Europejskiej, podkreśliła, że UE jest gotowa do ścisłej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, by odpowiedzieć na wyzwania w Afganistanie. - UE przyjmuje z zadowoleniem ogłoszenie przez prezydenta USA Baracka Obamę woli Stanów Zjednoczonych dalszego zwiększenia ich zaangażowania w Afganistanie - oświadczyło szwedzkie przewodnictwo w wydanym oświadczeniu. Unia Europejska - dodaje komunikat - jest nadal zdeterminowana, by rozwijać i wzmacniać swoje zaangażowanie w Afganistanie (...) i potwierdza swoje strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi w regionie. Wielka Brytania wzywa Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown zaapelował do "wszystkich sojuszników o zjednoczenie się" we wsparciu prezydenta Obamy po jego zapowiedzi wysłania do Afganistanu dodatkowych żołnierzy. - Wzywam wszystkich naszych sojuszników, by zjednoczyli się we wsparciu dla strategii prezydenta Obamy. Wielka Brytania będzie nadal odgrywać w pełni swą rolę, zachęcając inne kraje do wysłania żołnierzy na misję w Afganistanie - oświadczył Brown. Włochy są świadome Strategię Baracka Obamy poparł włoski premier Silvio Berlusconi, zapewniając, że "Włochy odegrają swą rolę, świadome tego, iż stawką w grze w konflikcie w Afganistanie jest nie tylko przyszłość narodu afgańskiego, ale także wiarygodność NATO, walki z terroryzmem, a zatem nasze własne bezpieczeństwo". Francja nie wyklucza Prezydent Francji Nicolas Sarkozy oświadczył, że z zadowoleniem przyjmuje decyzję prezydenta USA o wysłaniu większej liczby żołnierzy do Afganistanu. Nie podjął jednak zobowiązania do zwiększenia francuskiego kontyngentu, choć nie wykluczył, że nastąpi to w przyszłym roku. Niemcy się wstrzymują Niemiecki rząd pozytywnie ocenił strategię Obamy wobec Afganistanu, ale na razie wstrzymuje się z decyzją o wzmocnieniu swego kontyngentu. Minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle zaznaczył, że "nie jest ani sensowne, ani rozsądne" dyskutowanie o zwiększeniu liczebności niemieckich sił w Afganistanie przed zaplanowaną na 28 stycznia 2010 r. międzynarodową konferencją na temat sytuacji w tym kraju. Minister zadeklarował, że Niemcy są gotowe na większe zaangażowanie w zakresie szkolenia afgańskiej policji, gdyż - jak powiedział - jest to jedyna droga do tego, by Afgańczycy byli w stanie sami zapewnić sobie bezpieczeństwo i przejąć odpowiedzialność od sił międzynarodowych. Rosja reaguje pozytywnie Rosyjskie MSZ ogłosiło w środę, że reakcja Moskwy na nową strategię USA wobec Afganistanu, ogłoszoną poprzedniego dnia przez prezydenta Baracka Obamę, jest "w znacznym stopniu pozytywna". "Ogólnie rzecz biorąc Moskwa pozytywnie zareagowała na główne punkty nowej strategii USA wobec Afganistanu i Pakistanu" - głosi oświadczenie rosyjskiego MSZ. - Rosja, tak jak cała społeczność światowa, jest zainteresowana w jak najszybszym ustanowieniu Afganistanu jako samowystarczalnego, dobrze prosperującego i niepodległego państwa, wolnego od przestępczości narkotykowej i terroryzmu. Wierzymy, że realizacja zadań określonych w amerykańskiej strategii pomoże w osiągnięciu tego celu - podkreśla rosyjskie MSZ Australia zadowolona, ale to tyle Władze Australii wyraziły zadowolenie z zapowiedzi wysłania do Afganistanu dodatkowych 30 tys. żołnierzy amerykańskich, ale też podkreśliły, że Canberra nie zamierza rozszerzać swego kontyngentu w tym kraju. Australia ma w Afganistanie kontyngent składający się z ok. 1500 żołnierzy. Indie zastrzegają Strategię Obamy poparły Indie, zastrzegając jednak, że wolą angażować się w odbudowę kraju zniszczonego przez lata wojen, niż uczestniczyć w siłach militarnych. Indie, które nie mają swych żołnierzy w siłach ISAF, przekazały do Kabulu od czasu obalenia talibów w 2001 roku pomoc humanitarną w wysokości ponad miliarda dolarów. Pakistan chce się upewnić Ostrożnie na strategię Obamy zareagował Islamabad, wyrażając opinię, że amerykańskie plany zwiększenia zaangażowania militarnego w Afganistanie wymagają upewnienia się, że ich realizacja nie zaszkodzi Pakistanowi. - Pakistan oczekuje ścisłej współpracy z USA w celu zrozumienia pełnego znaczenia nowej strategii oraz upewnienia się, że nie będzie (ona mieć) niepożądanego efektu ubocznego dla Pakistanu - głosi komunikat pakistańskiego MSZ. "NYT" popiera Komentując ogłoszoną przez Baracka Obamę dalszą strategię USA w Afganistanie, "New York Times" pisze o "przekonujących argumentach militarnych" i "znacznej odwadze politycznej" prezydenta. Zdaniem "Washington Post" decyzja o zwiększeniu wojsk o 30 tys. jest "słuszna i odważna". Jednocześnie "NYT" w innym artykule zwraca uwagę na "być może najbardziej decydujące pytanie", czy w wojnę zaangażują się silniej same władze afgańskie. "WSJ" ostrożny "Wall Street Journal" natomiast zaznacza, że "jedno przemówienie nie wystarczy" i Obama potrzebuje "politycznego wzmocnienia", by zyskać wsparcie społeczne dla swej strategii. "Washington Post" uważa, że to "jedyny sposób" "Washington Post" ocenia, że Obama "ograniczył misję sił USA. Ich celem nie będzie pokonanie talibów, ale powstrzymanie ich impetu, utrzymanie głównych ośrodków i wyszkolenie sił afgańskich". Zdaniem dziennika decyzja Obamy o zwiększeniu wojsk "jest jedynym sposobem, by zapobiec klęsce" w Afganistanie. "Le Monde" się zastanawia Francuski "Le Monde" zastanawia się, czy Barack Obama ma jeszcze szanse wygrać wojnę w Afganistanie. Zdaniem gazety, decyzja Białego Domu o wysłaniu tam nowych żołnierzy, choć w pewnej mierze uzasadniona, grozi powtórzeniem syndromu wojny wietnamskiej. Francuski dziennik zauważa, że niemal wszyscy eksperci wojskowości - tak oficjalnie, jak i w kuluarach - są, w przeciwieństwie do Obamy, sceptyczni co do szans wygrania tej wojny. "Komu więc wierzyć? Specjalistom czy Obamie?" - zastanawia się "Le Monde". Gazeta uważa, że wysłanie nowych wojsk do Afganistanu jest ustępstwem prezydenta USA wobec amerykańskiego sztabu generalnego. "Le Monde" przypomina też, że Obama podał dwa główne powody kontynuowania wojny afgańskiej. Pierwszy z nich - walkę z Al-Kaidą - francuska gazeta uznaje za "nieprzekonujący", gdyż, jak wyjaśnia, "wszystko wskazuje na to, że w Afganistanie nie ma już wojowników Bin Ladena". "Drugi powód (podawany przez prezydenta USA) jest dużo poważniejszy. Zwycięstwo talibów w Afganistanie obudziłoby entuzjazm ich pakistańskich braci. (...) A w tej kwestii stawka jest olbrzymia - chodzi o groźbę zapanowania nad bronią atomową przez reżim islamistyczny, gdyż Pakistan jest potęgą jądrową. Krótko mówiąc, trzeba zdobyć Kabul, by uratować Islamabad" - podkreśla "Le Monde". "Le Monde" porównuje wyzwanie, przed którym stoi obecnie Obama, do sytuacji jego poprzednika w Białym Domu - Lyndona Johnsona. "On także ustępował żądaniom sztabu generalnego, wysyłając coraz to więcej wojsk do Wietnamu. To się źle skończyło. Obama wyczuł to zagrożenie. Dał sobie 18 miesięcy na wygraną, przed zarządzeniem odwrotu (wojsk z Afganistanu). Ryzykuje wiele. Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby (Obama) wygrał" - kwituje gazeta. "Times": Obama długo się zastanawiał Brytyjski "Times" napisał, że Barack Obama długo się zastanawiał, zanim zdecydował się na wzmocnienie sił amerykańskich w Afganistanie, ale jego decyzja jest słuszna. Po to, by się z Afganistanu wycofać, trzeba najpierw mocniej się tam zaangażować. "Daily Telegraph" cieszy się z daty wycofania Dla "Daily Telegraph" ważne jest to, że Obama po raz pierwszy wyznaczył datę - lipiec 2011 roku - jako początek wycofywania się Amerykanów z Afganistanu. "Prezydent USA podjął najbardziej ryzykowne przedsięwzięcie, które może zadecydować o tym, jak jego prezydentura będzie oceniana" - twierdzi gazeta. "Guardian" zauważa "Guardian" zauważa, że amerykańskie zaangażowanie w Afganistanie zbiega się z największą recesją gospodarczą od lat 30. XX wieku i przewyższa wysiłek wojenny ZSRR z lat 80. Wskazuje, iż wyposażenie i wysłanie jednego żołnierza USA kosztuje 1 mln dolarów, i wylicza, iż łącznie z udziałem sojuszników, w Afganistanie rozmieszczonych zostanie ok. 150 tys. żołnierzy, co odpowiada poziomowi z Iraku po 2007 roku.