"Stocznia Luerssen w Bremie cieszy się doskonałą reputacją wśród najbogatszych ludzi świata" - pisze "Tagesschau". Na życzenie zamożnej klienteli budowane są tam luksusowe statki i olbrzymie jachty, niektóre liczące nawet ponad 150 metrów, wyposażane w cenne dzieła sztuki, baseny, lądowiska dla helikopterów czy piwniczki z winem. "Niektóre mają garaże podwodne, a nawet oddziały intensywnej terapii" - dodaje "Tagesschau". Poszukiwania majątków ludzi Putina Stocznią, budowanymi w niej w ostatnich latach statkami, a przede wszystkim ich właścicielami zainteresował się szukający ukrytych fortun oligarchów Federalny Urząd Kryminalny (BKA), który powołał specjalną grupę zadaniową wkrótce po rosyjskim ataku na Ukrainę. Zadaniem grupy jest "tropienie majątków ludzi Putina na terenie Niemiec". Do śledztwa tego włączył się Europol, a śledczy we Francji, Włoszech, Hiszpanii czy Finlandii również tropią jachty, wille, prywatne odrzutowce, dzieła sztuki i majątki należące do bogatych zwolenników Kremla. Mienia oligarchów szuka też amerykańska policja federalna (FBI), a na jej celowniku znalazła się niemiecka stocznia. Ustalenie właścicieli bardzo trudne Co najmniej sześć statków, które powstały w Bremie, może należeć do Rosjan objętych sankcjami. Jacht Dilbar, należący do Aliszera Usmanowa, został aresztowany przez władze niemieckie w kwietniu. Inne dwa jachty (Szeherezada i Półksiężyc) mogą być własnością Igora Sieczina - przyjaciela Putina i szefa spółki energetycznej Rosnieft. Kolejne dwa (Amadea i Ice) przypisywane są przez amerykańskich śledczych miliarderowi Sulejmanowi Kerimowowi. Strona amerykańska w swoim wniosku do władz niemieckich wyjaśnia, że chodzi jej o "informacje we wstępnym śledztwie, w sprawie podejrzenia prania pieniędzy i naruszenia sankcji nałożonych w związku z wojną na Ukrainie". "Jurysdykcja amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości wynika z faktu, że koszty zakupu lub remontu jachtów zostały podobno opłacone w dolarach amerykańskich przy pomocy firm offshore" - dowiaduje się "Tagesschau". Ustalenie właścicieli luksusowych jachtów w praktyce okazuje się bardzo trudne - statki są często nabywane przez firmy-przykrywki, holdingi, zaufane osoby. "Aby sankcje UE mogły zostać wyegzekwowane, władze muszą przedstawić wiarygodny dowód, że jachty faktycznie należą do objętych sankcjami oligarchów. Informacji na ten temat mogą dostarczyć dokumenty stoczni: kto negocjował budowę, kto decydował o wyposażeniu itp." - wyjaśnia "Tagesschau". Super-jacht Putina Władze USA próbują wyjaśnić przy współpracy ze swoimi europejskimi kolegami, które z super-jachtów mogą należeć do rosyjskiego przywódcy Władimira Putina. "Od dawna krążyły pogłoski, że do szefa Kremla należą jedne z najdroższych prywatnych statków na świecie, ale nigdy nie było na to dowodów" - dodaje "Tagesschau". Niemieccy śledczy podejrzewają, że do Putina należeć może jacht Graceful, zbudowany w Hamburgu w 2014 roku. "W ubiegłym roku prezydent Rosji przyjął na jego pokładzie białoruskiego dyktatora Łukaszenkę. Jacht, oficjalnie należący do rosyjskiego państwowego przedsiębiorstwa żeglugowego Sowkomfłot, w pośpiechu opuścił Hamburg na początku lutego, tuż przed wybuchem wojny, w kierunku Kaliningradu. Graceful był niedawno widziany na Morzu Bałtyckim, eskortowany przez jednostkę rosyjskiej straży przybrzeżnej" - opisuje "Tagesschau". Także w przypadku 140-metrowego jachtu Szeherezada są podejrzenia, że może on należeć do Putina. Statek zbudowano w Bremie w 2014, jego koszt wyniósł ponad 500 mln euro. W maju władze włoskie zatrzymały ten jacht w porcie w Toskanii.