W trakcie przechwycenia w poniedziałek poprzedniego konwoju pomocowego izraelscy komandosi zabili dziewięciu ludzi, a ponad 40 ranili, co wywołało potępienie Izraela w świecie. W wydanym oświadczeniu premier Izraela Benjamin Netanjahu podkreślił, że siły izraelskie zastosowały w sobotę takie same procedury, jak w poniedziałek, tyle że inna była reakcja na działania komandosów. - Dzisiaj na statku i na pięciu z sześciu jednostek w poniedziałek procedura (wejścia izraelskich komandosów na pokład) zakończyła się bez ofiar. Inaczej było tylko na jednym statku, gdzie radykalni aktywiści islamscy, stronnicy terroryzmu czekali na naszych żołnierzy z toporami i nożami - oświadczył premier Izraela. Dodał, że jego kraj w dalszym ciągu będzie realizował swe prawo do samoobrony. Zajęty w sobotę irlandzki statek "Rachel Corrie" miał dołączyć do konwoju, zaatakowanego przez siły izraelskie w poniedziałek, ale spóźnił się z powodu problemów mechanicznych i w środę znajdował się w odległości kilkuset mil morskich od Strefy Gazy. - Statek został zajęty. Załoga i pasażerowie na pokładzie w pełni podporządkowali się tej operacji - oświadczyła rzeczniczka armii izraelskiej Awtal Lejbowicz. Dodała, że operację przeprowadzono z morza, a nie z powietrza, i że trwała kilka minut. Do zajęcia statku doszło po zignorowaniu przez jednostkę czterokrotnego wezwania, aby zmieniła kurs i wpłynęła do izraelskiego portu Aszdod. Władze izraelskie obiecały, że "jeśli na statku nie ma broni", ładunek humanitarny zostanie dostarczony do Gazy. Przedstawicielka ruchu Free Palestine, Greta Berlin informowała wcześniej, że za "Rachel Corrie", który ok. 5 rano czasu lokalnego znajdował się 50 km od wybrzeży Gazy, płynęły trzy izraelskie okręty wojenne. Na pokładzie "Rachel Corrie" są m.in. północnoirlandzka laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Mairead Corrigan i były zastępca sekretarza generalnego ONZ, Irlandczyk Dennis Halliday. Rząd Izraela ostrzegł wcześniej, że uniemożliwi dotarcie statku z pomocą humanitarną do Strefy Gazy.