Jak pisze obecny na miejscu korespondent agencji Associated Press, pocisk spadł w odległości półtora metra od łóżka Arafata, przebijając dziurę w ścianie między łazienką a sypialnią palestyńskiego przywódcy. W kilka godzin po wycofaniu izraelskich oddziałów, Arafat zaprosił dziennikarzy do swego mieszkania - pokazując im zasypane gruzem łóżko, rozbite lustro i strzaskaną terakotę w łazience powiedział, że najwyraźniej to on sam był celem ataku. Izraelczycy zaprzeczają, jakoby sam Arafat miał być celem dzisiejszej operacji w Ramallah. W oświadczeniu armii, przekazanym rano w Jerozolimie, podano - jak informuje agencja Associated Press - że wojska Izraela "przejęły kontrolę" nad kwaterą władz Autonomii "bezpośrednio odpowiedzialnych za terrorystyczne akcje". Wyjaśniono, że Palestyńczycy odmówili ewakuowania z otoczonej kwatery swych rannych. W wyniku ostrzału w Ramallah dzisiaj nad ranem zginął jeden z palestyńskich oficerów służb specjalnych - podały źródła palestyńskie. Informację o ofiarach ostrzału przekazano telefonicznie z oblężonej kwatery Arafata. Palestyńczycy jeszcze nie mogli zidentyfikować zabitego, gdy jego ciało wciąż spoczywało pod ruinami. W czasie izraelskiego ataku rany odniosło także co najmniej sześć osób. Siły izraelskie zniszczyły na terenie kwatery Arafata kilka budynków. Wjazd do siedziby został zablokowany przez wraki samochodów zepchnięte przez izraelskie spychacze. Izrael: Prezydent oskarża Arafata Prezydent Izraela Mosze Kacaw zaapelował do "całego wolnego świata" o zerwanie wszelkich kontaktów z liderem Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem. Zdaniem izraelskiego prezydenta - pełniącego głównie ceremonialną rolę - Arafat "jest człowiekiem, który sam dla siebie stanowi zagrożenie" i jest coraz częściej krytykowany nawet przez swych najbliższych współpracowników. "Świat nie ma innego wyboru jak tylko zerwać wszelkie więzi z Arafatem" - uznał Kacaw.