Armia izraelska ogłosiła w piątek wieczorem komunikat, w którym podaje, że w demonstracjach zorganizowanych w pięciu punktach wzdłuż granicy Strefy Gazy uczestniczyło 12 000 Palestyńczyków. Demonstranci określani w izraelskich komunikatach wojskowych jako "terroryści" wysyłali w kierunku ogrodzenia na granicy Izraela dziesiątki płonących latawców oraz niewielkich balonów z podwieszonymi ładunkami wybuchowymi, które eksplodowały w powietrzu. Mieszkańcy Strefy Gazy, z których dwie trzecie to potomkowie dwóch milionów palestyńskich uchodźców z terenów zajętych przez Izrael po powstaniu tego państwa w 1948 roku, demonstrowali co piątek od 30 marca w pięciu miejscach przy samej granicy Izraela: domagali się prawa powrotu na utracone ziemie. Krwawe protesty 8 czerwca, ostatni piątek ramadanu, zakończył demonstracje ludności Strefy Gazy, które były w znacznej mierze protestem przeciwko jej izolowaniu od reszty świata wskutek zamknięcia granicy przez Izrael i Egipt, odkąd przed dziesięciu laty władzę w Strefie przejął drogą faktów dokonanych islamistyczny Hamas. W czasie tych protestów, od ognia izraelskich żołnierzy, zginęło co najmniej 128 Palestyńczyków. Nie został zabity ani jeden Izraelczyk. Tym razem piątkowe demonstracje, z którymi solidaryzowali się głównie muzułmanie szyici uczestniczący w organizowanych przez władze masowych wiecach w wielu miastach Iranu, a także Iraku, zbiegły się z obchodami "Dnia Jerozolimy". "Dzień Jerozolimy" był protestem świata arabskiego przeciwko izraelskiej kontroli nad całym tym miastem. Napięcie wokół Jerozolimy wyraźnie wzrosło po niedawnym przeniesieniu tam ambasady USA z Tel Awiwu. Wschodnią część Jerozolimy Palestyńczycy uważają za swą historyczną stolicę.